YayBlogger.com
BLOGGER TEMPLATES

środa, 11 kwietnia 2012

Rozdział 5

Reszta dnia minęła spokojnie. Zayn z Niallem grał w jakieś strzelanki na PSP, Harry cały czas gadał o spotkaniu z Rebeccą, Louis robił czat z fanami, Alex jak zwykle coś jadła, a Liam pomagał mi w zrobieniu kolacji.
- Mary, wiem, że nie widzi ci się to całe przyjęcie. Szczerze mówiąc, sam nie przepadam za tą całą Rebeccą. Jak Zayn się z nią spotykał, odradzałem mu... Nie podoba mi się ona, jest strasznie chytra.
- Przecież nic się nie stanie... Postaram się być dla niej miła. Ale chyba już dała sobie spokój z Zaynem.
- No nie wiem...
Spojrzałam na niego pytająco.
- Wydaje mi się, że ona chce go odzyskać.
Zamarłam.
- Że co proszę? Czy ona wie, że Zayn posiada dziewczynę? I CAŁKIEM DOBRZE SIĘ Z NIĄ DOGADUJE?
- Kiedy dzwoniłem do niej, żeby się zapytać, czy możemy Was przyprowadzić, postawiłem sprawę jasno. Powiedziałem jej, że nie ma co liczyć na randkę z Zaynem, i że jego dziewczyna mieszka z nami w domu. Odpowiedziała, że zobaczymy, kogo wybierze Zayn, i że nie masz przy niej szans...
- A to zdzira... Jak ona ma czelność takie rzeczy wygadywać!
- Mówiłem ci, że jest lekko jebnięta.
Wkurzona dokończyłam robienie kanapek i ułożyłam je na talerz. Na drugim talerzu była sałatka z serem, oliwkami, serem fetą, sałatą i pomidorem.
- Dzięki, Liam... Dobrze wiedzieć, że jesteś po mojej stronie. Bo Harry, jak widać, jest napalony na "Beccusię" jak Reksio na szynkę!
Liam parsknął śmiechem.
Zaniosłam talerze do salonu i położyłam na stole. Wszyscy, ucieszeni perspektywą wcinania kolacji, zaprzestali robić to, co robili do tej pory i zasiedli wokoł stołu.
- Smacznego - powiedziałam, siadając między Zaynem, a Louisem.
- Mmm, sałatka. Uwielbiam oliwki! - powiedziała Alex i oblizując usta nałożyła sobie na talerz sałatki.
- Zrobiłam z myślą o tobie - powiedziałam i uśmiechnęłam się.
Przyjaciółka odwzajemniła uśmiech i próbowała nabić oliwkę na widelec. Po kilku nieudolnych próbach, oliwka odskoczyła i poleciała prosto w stronę śmiejącego się Louisa. Pech chciał, że oliwka wpadła mu prosto do gardła. Chłopak zaczął się dusić i kaszleć. Harry natychmiast zareagował i zaczął klepać go w plecy. Louis uderzył się w klatkę piersiową i oliwka wyleciała na środek stołu. Z otwartą buzią, wpatrzona w oliwkę zaczęłam się tak gwałtownie śmiać, że o mało co nie spadłam z krzesła. Każdy po kolei spojrzał na mnie, a ja się śmiałam jak głupia. Zayn też się uśmiechnął. Po kilku chwilach każdy już był roześmiany, nawet Louis.
- No tak, dawno nie było przypałów - powiedziała zawstydzona Alex.
Po kolacji podszedł do mnie Louis.
- Coś mi się wydaje, że Alex chyba mnie nie chce - zażartował.
- Err... - opuściłam głowę i przygryzłam wargę.
- Co?...
- No, po prostu nie jesteś w jej typie... Ale hej! Znajdziesz kogoś innego - uśmiechnęłam się i położyłam mu rękę na ramieniu.
- Szkoda, że nie ma drugiej ciebie - zaśmiał się.
- Heh, no wiesz - powiedziałam i zarzuciłam włosami.
Oczywiście, nic nie czułam do Louisa. Bo przecież mam Zayna. Tak, ja i Louis byliśmy tylko przyjaciółmi.
Przechodząc obok Alex, mruknęłam:
- Powiedziałam mu.
Przyjaciółka skinęła głową i siadła przed telewizorem.
Nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Nie chciałam ani spać, ani oglądać telewizora, ani nic innego. Podeszłam do Zayna i zapytałam:
- Wybierzesz się ze mną na spacer?
Chłopak skinął głową, objął mnie i wyszliśmy z domu. Powietrze na zewnątrz było chłodne. Już się ściemniało i uliczne latarnie powoli się zaświecały.
- Chcesz o czymś porozmawiać? - zapytał.
- Tak. Chodzi o te przyjęcie, i o Rebeccę Ferguson.
- O co chodzi?
- Ona... powiedziała Liamowi, że chce znów do ciebie... startować.
Zayn się roześmiał.
- Chyba nie sądzisz, że ma jakieś szanse?
- Nie wiem, kiedyś się z nią spotykałeś...
- No właśnie, spotykaŁEM. Czas przeszły. Nie wróciłbym do niej nigdy. Jest strasznie podstępliwa i myśli, że osiągnie wszystko to, co chce.
- Ale tym razem nie osiągnie?
- Nie. A nawet jak będzie próbować, to dam jej do zrozumienia, że ma się od nas odwalić.
- Po prostu boję się... boję się, że coś spieprzy. A potem my będziemy musieli to naprawiać. Naszym kosztem.
- Będziemy tam razem. Nie damy się jakiejś pindzie.
- Zayn, wiesz o tym, że cię kocham... Ale ja chyba bym nie wytrzymała jakbyś ty... i ona...
- Wiem o co chodzi... Ale ja bym nigdy nawet na nią nie spojrzał. Kiedyś mi się podobała, przyznam. Ale teraz, błagam cię...
- No ja myślę.
- Też cię kocham i nie chcę żadnej Rebecci. Było minęło - powiedział i spojrzał mi w oczy.
W tamtej chwili poczułam się po prostu idealnie. Mimo tego, że było mi zimno, chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie. Po spacerze wróciliśmy do domu.
Minęło kilka dni i nastała środa - dzień pogrzebu cioci Zayna.
Stałam przed lustrem w czarnej sukience, szarej marynarce. Na stopach miałam szpilki, a pod pachą trzymałam kopertówkę. Zayn stał obok mnie i wiązał muszkę.
- Myślisz, że będzie dużo ludzi? - zapytał.
- Twoja ciocia była bardzo ciepłą i sympatyczną osobą - powiedziałam i uśmiechnęłam się do odbicia w lustrze. Przypomniała mi się wizyta cioci Zayna, kiedy dopiero co tu przyjechałam. Przywiozła pełno jedzenia, kilka dni jedliśmy ciągle placki ziemniaczane. Była bardzo serdeczna, przegadałam z nią cały wieczór. Niesamowite, jak ludzie szybko odchodzą... - Jestem pewna, że będzie bardzo dużo osób.
- Tak trudno mi jest pogodzić się z jej śmiercią - powiedział Zayn i zakrył oczy.
Objęłam go.
- W życiu są takie chwile, że musisz jakoś przejść z kamienną twarzą. Ale pamiętaj, że masz mnie, Louisa, Nialla, Liama, Harry'ego. I nawet Alex.
- Mam nadzieję, że nic jej się nie stanie na tym pogrzebie i nie będziemy musieli jej chować razem z ciocią - mruknął.
- Gotowi? - usłyszałam głos Alex.
- Tak - odpowiedziałam.
- Zayn, bardzo mi przykro. Przyjmij moje kondolencje - powiedziała Alex i klepnęła go w plecy z taką siłą, że omal nie wypluł płuc.
Przełknęłam ślinę i spojrzałam na Alex spod byka.
- Wystarczy, wychodzimy - powiedziałam gniewnie i wyszłam z pokoju ciągnąc Zayna.
Nie myliłam się, ludzi było co nie miara. Po pogrzebie i stypie wszyscy pojechaliśmy do parku i usiedliśmy na ławce. Zayn zapalił papierosa. Nie chciałam go upominać, bo wiedziałam, że w ten sposób się odstresowuje. A tego było mu w tej chwili potrzeba.
- Nie było tak źle jak myślałem - burknął.
- Zayn. Nie mogło być. Z taką ekipą? - powiedział Liam i uśmiechnął się.
- Jesteśmy z tobą - powiedział Niall.
- Zawsze, Zayn - dodał Louis.
- I nie pal tyle - powiedział Harry.
- Muszę iść do Sainsbury's - powiedział Louis. - Kto idzie ze mną?
- Ja pójdę - powiedziałam i wstałam, dając buziaka Zaynowi w policzek. Ten spojrzał na mnie i powiedział:
- Kup mi proszę dwa piwa. I tacos.
Przewróciłam oczami i poszłam za Louisem.
Było bardzo ciepło i słońce świeciło mi w oczy. Lou na nosie miał okulary przeciwsłoneczne RayBan.
- Wyjebane w kosmos masz bryle - powiedziałam z uśmiechem, zdejmując mu je i zakładając sobie na nos.
- Nie, no jaki agent! - zaśmiał się Louis.
Weszliśmy do klimatyzowanego marketu Sainsbury's.
- Co kupujemy? - zagadnęłam.
- Mam listę - powiedział po czym przeleciał półki, powrzucał kilka produktów do koszyka i z uglą stwierdził, że to wszystko. Podeszliśmy do kasy.
- Jak ci się układa z Zaynem? - zapytał. Wydawał się być dość smutny,
- Jest w porządku. Pogadaliśmy o tym piątkowym przyjęciu... i wszystko sobie wyjaśniliśmy.
- To... dobrze.
- Lou, wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko. Coś się stało?
- Chodzi o to, że Alex mi się bardzo podoba... w ogóle, nie mam szczęścia do dziewczyn.
- Słuchaj. Jesteś zajebistym przystojniakiem, świetnym przyjacielem. Masz nieziemskie poczucie humoru i cudowny głos. Masz rzesze fanek. Kumpli, na których zawsze możesz polegać. Rodzinę, która cie wspiera. Koleś, jesteś szczęściarzem. Możesz mieć prawie każdą... Tak naprawdę niczego ci nie brak. Dziewczynę znajdziesz, i nie będziesz miał ich mało. Masz dopiero 21 lat! Nie możesz brać tego wszystkiego na poważnie... Ej, masz się bawić, a nie zamartwiać.
- Niby masz rację, ale wiesz jak jest w praktyce?... Nie, bo ciebie nikt nigdy nie odrzucił.
- A skąd możesz wiedzieć? Nie jestem najbystrzejsza, urodą też nie grzeszę. Nie zawsze zdobywałam to, czego chciałam, jak Rebecca Ferguson, którą Styles się tak jara.
- Zauroczył się nią, to wszystko.
- A Alex nim...
Wyszliśmy ze sklepu. Przy wyjściu stała reszta.
Wepchnęłam Zaynowi siatkę z zakupami do rąk i wzięłam Alex na słówko.
- Proszę, umów się z Louisem... Nie musicie się nawet trzymać za ręce. Po prostu wyjdź gdzieś z nim i pogadaj. Prooooszę - powiedziałam proszącym tonem.
- Nie... Ja chcę się umówić z Harrym, kurde! Zrozum to...
- Ale Louis jest taki słodki i tak mi go szkoda... - powiedziałam i spojrzałam w stronę chłopaków. Właśnie rozdawali autografy jakimś fankom.
- Może... jak mi nie wyjdzie z Harrym... to możliwe.
Odeszłam zrezygnowana. Po południu wyszliśmy na ogród. Było bardzo upalnie, więc ubraliśmy się w kostiumy kąpielowe i kąpielówki. Alex się opalała, Louis, Liam i Niall wygłupiali się w basenie. Ja siedziałam z Zaynem i Harrym i nagrywałam ich odpowiedzi na pytania z Twittera. Ogółem, było miło i spokojnie. Taka cisza przed burzą. Dosłownie, bo właśnie zaczął lać deszcz i na niebie pojawiły się błyskawice, i w przenośni, bo w piątek mieliśmy jechać na przyjęcie do Rebecci.
Wszyscy pobiegli do domu, i generalnie tyle było z pięknej pogody.
Ja z Zaynem poszliśmy się przebrać w normalne ciuchy.
- W co mam się jutro ubrać? - zapytałam, ubierając dżinsy.
- W nic wykwintnego. To tylko głupie przyjęcie, na które szczerze mówiąc nie mam ochoty.
- A może... zostaniemy w domu? Hm?
- Też o tym myślałem. Znaczy, jeśli chcesz iść to nie ma problemu. Zostanę sam.
- No co ty, za nic bym tam nie poszła bez ciebie.
Poszliśmy do salonu.
- Ej, chłopaki... My z Mary zostajemy jutro w domu - powiedział, po czym szybko objął mnie ramieniem.
- Yyy, znaczy... wypożyczymy jakiś film - dodałam.
- Mam nadzieję, że zrozumiecie... Nie jestem za bardzo w nastroju na imprezowanie. Ani na spotkanie z nią.
- Jasne, stary, rozumiemy - powiedział Liam.
- Bez dwóch zdań - dodał Louis.
Wszyscy pokiwali głową dając do zrozumienia, że jest OK.
- A co ze mną? - zapytała Alex z pełną buzią. Siedziała na kanapie, a w rękach miała miskę z czipsami.
- Jedziesz. Poznasz Rebeczkę - powiedziałam ze sztucznym uśmiechem.
Dziewczyna prychnęła i wróciła to oglądania telewizji.
Wieczór nam minął spokojnie. Nikt się nie zadławił żadnym produktem żywnościowym.

______________________________

spadam kończyć 17 :) KLIK 


macie Lou :)x

1 komentarz:

  1. Serdecznie zapraszam na swojego bloga http://my-life-it-one-direction.blogspot.com/ W prawdzie dopiero zaczynam, ale może później trochę się rozkręci. I jeśli już wejdziesz i przeczytasz proszę o pozostawienie swojej opinii w komentarzu. Zależy mi na zdaniu moich czytelników. :)

    OdpowiedzUsuń