YayBlogger.com
BLOGGER TEMPLATES

niedziela, 8 kwietnia 2012

Rozdział 4

- Wszyscy się wzajemnie kochamy i szanujemy. Jesteśmy trochę jak... Dzieci Kwiaty! Naprawdę, nie chcemy żebyś nigdzie wyjeżdżała - powiedział Harry. - Zapomnijmy o wszystkim.
- A ja postaram się być bardziej ostrożna - dodała Alex.
- No więc, pijemy za Dzieci Kwiaty! - powiedział Liam i podniósł szklankę z drinkiem.
- Zdrowie! - krzyknęłam i stuknęłam szklanką z drinkiem o szklanki innych.
Harry podszedł do radia i włączył muzykę.
Przez resztę wieczoru graliśmy trochę w karty, w butelkę, tańczyliśmy i wygłupialiśmy się.
- Zayn... - powiedział pijany Harry, czkając. - Jaaa... cię kocham... i Liam... Lou i Niall... kocham was jak braci... Zawsze będę... Zawsze będę przy was... O, tak.
- Stary, my ciebie też! - wykrzyknął Louis.
- Aleee... nie opuścicie mnie? - upewnił się Harry.
- Never - odpowiedział Liam i padł na sofę. Zasnął w sekundzie.
- Hazz, czas na ciebie - powiedziałam i podeszłam do niego. - Zayn, pomóż mi go zanieść do łóżka.
Oboje go zanieśliśmy do jego pokoju. Zakryłam go pościelą i zasunęłam rolety.
- Mary, siostro... - wydukał. - Ciebie też kocham, wiesz?
- Tak, tak, ja ciebie też. A teraz śpij.
- Dobranoc - powiedział i dał mi buziaka w policzek, kiedy pochylona układałam mu poduszkę.
Uśmiechnęłam się i wyszłam z pokoju.
- Maaaaaaaaaaaaaary!!! - usłyszałam przeraźliwy krzyk Nialla.
- Idę! - westchnęłam i ruszyłam w stronę salonu.
Po kilku próbach położenia Nialla do łóżka i ciężkim starciu z Louisem, który za nic nie chciał iść spać, w końcu było cicho. Jedynie ja i Zayn byliśmy w miarę trzeźwi. W miarę. Alex padła na fotel w salonie już dawno temu.
Podeszłam do stolika i chwyciłam dwie puste butelki po wódce, po czym wyrzuciłam je do kosza.
- Kochanie, usiądź w końcu - wymruczał Zayn siedzący na kanapie.
- Muszę przecież ogarnąć ten bajzel.
- Muszę coś z tobą zrobić! - powiedział po czym wstał, wziął mnie na ręce mimo moich wielkich protestów, zaniósł do jego pokoju.
- Puść mnie, alfonsie! - śmiałam się. - Zgłoszę to na policję!
Oboje położyliśmy się w łóżku i szybko zasnęliśmy.
Kiedy się obudziłam, było widno. Ptaki już zaczęły cicho ćwierkać, a słońce nieśmiało wyglądało zza horyzontu. Zayn leżał obok mnie i słodko spał. Uważnie studiowałam każdą rysę jego twarzy. Uważał, że był przeciętnej urody. Dla mnie był idealny. Długie rzęsy, czarne, gęste brwi i wydatne usta... To wszystko tworzyło zapierającą dech w piersiach całość. Koc, pod którym leżeliśmy był biały i bardzo puszysty. Podciągnęłam go sobie pod szyję i pogłaskałam Zayna po policzku. Chyba nigdy nie byłam tak szczęśliwa. Chciałam skakać pod sufit, krzyczeć z radości: dziękuję! Za cudownego chłopaka, wspaniałych przyjaciół, za rodzinę...
Zayn niepewnie otworzył oczy.
- Nie śpisz? Która jest? - zapytał i ziewnął.
- Szczęśliwi czasu nie liczą - mruknęłam. - Cześć, też miło cię widzieć.
- Oj, kotku... - pocałował mnie.
Oderwałam się od niego i w uśmiechu wstałam ubierając kapcie.
- Spadam do siebie. Bo jeszcze ktoś zobaczy... (mina z pięścią w buzi)
- No tak, to takie dziwne, że para razem śpi - powiedział i się przeciągnął.
- Może dziwne, może nie. Wolę nie ryzykować i iść zobaczyć, czy wszystko u wszystkich ok. Po wczorajszych ekscesach pewnie będą dochodzić do siebie jeszcze długo - powiedziałam i szybko dałam mu buziaka.
Przygryzł w wargę, wyciągnął paczkę z papierosami i zapalił.
- Wiesz, że mi to nie przeszkadza, ale miałeś rzucić - powiedziałam.
- Racja - odpowiedział, zaciągnął się i wyrzucił niedopałek przez uchylone okno. - Dobra, ja się jeszcze położę spać, strasznie mnie głowa boli.
- Przynieść ci aspirynę?
- Nie trzeba. To tylko mały kac.
Skinęłam głową i wyszłam z pokoju zamykając za sobą drzwi. Przede mną znikąd wyrosła Alex. Wypuściłam powietrze.
- Nie strasz mnie - burknęłam i wyminęłam ją idąc do salonu.
- Ej, ej! Mary... czy ty... czy wy? No wiesz...
- Nie, tylko spaliśmy, wyobraź sobie. Musieliśmy kłaść innych do łóżek. No, z wyjątkiem Liama i ciebie, bo wy spaliście w salonie. Nie mieliśmy siły na mruganie, a co dopiero na... coś innego.
- No tak, przeniesienie Nialla musiało być istnym wyzwaniem - zaśmiała się przyjaciółka. - Powiedz mi, czy Harry chciałby się ze mną umówić? Na pewno ci powiedział, jakie mam szanse. O ile jakieś w ogóle mam...
- W dupę, gdzie Liam?! - zapytałam z przerażeniem w oczach gdy na kanapie nie było nikogo.
- W nocy wstał i poszedł do swojego pokoju, żeby mi zrobić miejsce na kanapie, bo nie miałam siły, żeby iść do swojego łóżka - powiedziała Alex i wyszczerzyła się.
- Raczej ci się nie chciało - dodałam. - Ale przecież my zawsze byłyśmy leniwe i lubiłyśmy jeeeeeeeść! No, to co dzisiaj na śniadanko, co? Zgłodniałam, a dopiero siódma rano!
- Nie zmieniaj tematu, piczo.
- No cóż... Mam dobrą i złą wiadomość.
- Dawaj dobrą.
- Louis chciałby się z tobą umówić! Juhuuu... - powiedziałam i klasnęłam.
- A zła? - zapytała Alex z grymasem na twarzy.
- Harry nie wykazuje większego zainteresowania twoją osobą - powiedziałam i pospiesznie wzięłam łyk soku z wielkiego kubka, który należał do Zayna i zakrywał połowę twarzy.
Alex opuściła głowę i oblizała usta.
- Pewnie ma jakąś dziwkę na boku - powiedziała.
- Możliwe - odpowiedziałam.
Przyjaciółka spojrzała na mnie z rezygnacją.
- Znaczy się... nie! Pewnie jest gejem, albo kimś z tych. Nie żebym miała coś do gejów.
- Nawet się z jednym całowałaś - zasmiała się Alex.
- To było dawno, on nie był gejem, tylko tak wyglądał, poza tym to nie był prawdziwy pocałunek!
- No tak, pierwszy był z Mańką!
- Nie! To się nie liczyło, uczyłam się dopiero.
- Tsaaa...
- Pierwszy był z Zaynem - powiedziałam, postawiłam kubek na blacie i odwróciłam się w stronę okna.
- No więc, z łaski swojej, daj delikatnie do zrozumienia Louisowi, że go nie chcę. Znaczy, każdy z 1D jest słodki i zajebisty, ALE... Ja chcę Harry'ego!
- To, że ty chcesz, to nie znaczy, że dostaniesz - mruknęłam.
- No wiem... Pewnie nie chce mnie dlatego, że go wtedy przewróciłam.
- Pewnie cię nie chce, dlatego, że albo nie jesteś w jego typie, albo on po prostu nie chce mieć dziewczyny - skwitowałam i pomachałam listonoszowi, który właśnie skręcał w ścieżkę prowadzącą do naszego domu.
Wyszłam na ganek uśmiechnięta.
- Dzień dobry! Jakieś listy dla nas? - zapytałam.
- Tak, nawet kilka. I jakaś przesyłka - odpowiedział, wręczył mi plik kopert i jedną paczkę.
- Dzięki. A jak się czuje pana mama?
- Dziekuję, coraz lepiej, już chodzi sama do sklepu. Noga zdecydowanie mniej ją boli.
- Proszę ją ode mnie pozdrowić! Do widzenia - powiedziałam i weszłam do domu.
Usiadłam na stołku w kuchni i rzuciłam listy na blat.
- Jest tu list zaadresowany do wszystkich z 1D - powiedziała Alex trzymając fioletową kopertę.
- Serio? - zapytałam i wyrwałam kopertę przyjaciółce sprzed nosa. Otworzyłam ją. - Zaproszenie dla zespołu One Direction na inauguracyjne przyjęcie z okazji wydania pierwszej solowej płyty... Rebecci Ferguson.
- Pierdzielisz. To ta, z którą randkował Zayn? W "X Factor"?
- Mhm - powiedziałam i wzięłam głęboki oddech. - A najlepsze jest to, że mnie nie zaproszono. Czyli będę musiała puścić Zayna do obozu wroga.
- Przecież sobie ufacie.
- Boję się, że jednak nie.
- No to wproś się na tę imprę.
- Nie wiem, czy Zayn będzie w sosie. No wiesz, w końcu ma żałobę...
- Przecież to tylko przyjęcie. Nie jakaś całonocna impreza pełna alkoholu, muzy i napalonych lasek.
- Niby tak. Jestem ciekawa jak na to zareagują - powiedziałam i zakleiłam kopertę z zaproszeniem.
- Pójdziesz tam z nimi. Najwyżej dasz jej w pysk, jak cię wkurwi. Masz prawie 17 lat, powinnaś dać jej do zrozumienia, że z tobą nie warto zadzierać.
- Ale skąd ja mogę wiedzieć, czy ona będzie się do niego kleić? A może ma już męża? Nic o niej nie wiem.
- Wiesz, że jest szpetna.
- Według Pana Malika, jest bardzo ładna i urokliwa.
- Ten koleś jest ślepy - wymamrotała Alex z buzią pełną płatków kukurydzianych.
- No dzięki - prychnęłam i skinęłam głową Harry'emu, który właśnie wszedł do kuchni.
- Hej, dziewczyny - przywitał się.
- Siemasz - odpowiedziała uśmiechnięta od ucha do ucha Alex.
- Hej, Hazz. Chcesz kawy? - zapytałam i przewidując odpowiedź wstałam i włączyłam ekspres.
- Poproszę. Jest dla mnie jakaś poczta?
- Jest jakiś list dla was wszystkich - powiedziałam.
Harry spojrzał uważnie na fioletową kopertę, otworzył ją i przeczytał zawartość listu.
- Rebecca Ferguson nas zaprasza na premierę jej płyty! - powiedział podekscytowany.
- Ooo, jak miło, musicie zrobić zdjęcia, chcę ją zobaczyć. Kiedy?
- W piątek. Ale wiesz o tym, że idziesz z nami? I ty, Alex, też.
- No ccco ty... nie zaprosiła nas. Nawet nas nie zna - powiedziałam.
- Zadzwonię do niej i zapytam, czy możemy przyprowadzić dwie osoby. Chyba się nie obrazi - powiedział Harry z uśmiechem i odłożył kartkę. - A tak w ogóle, to dziękuję Ci, że się wczoraj tym wszystkim zajęłaś. W sensie nami i tym bałaganem.
- Ktoś to musi robić. Wy też byliście bałaganem, nawiasem mówiąc - burknęłam i podałam mu kawę.
Spojrzałam za okno. Słońce już świeciło, jakiś chłopiec jeździł na małym rowerze. Starsza kobieta szła z zakupami, a naprzeciw dwa psy bawiły się na trawie. Było to wszystko beztroskie i naturalne.

1 komentarz:

  1. Ciekawie piszesz, bardzo mi się podoba! :)
    Ja również prowadzę bloga z opowiadaniem, o Harrym. http://ibreathestyles.blogspot.com/ Zapraszam! Daj znać, co myślisz :)

    OdpowiedzUsuń