YayBlogger.com
BLOGGER TEMPLATES

sobota, 11 sierpnia 2012

Rozdział 23

W nocy obudził mnie dźwięk mojego dzwonka. Zaspana, nie podnosząc się, wyciągnęłam spod kołdry rękę, chwyciłam telefon i odebrałam.
- Tak?... – zapytałam sennie.
- Mary? – usłyszałam cichy głos Alex. – Przepraszam, że cię tak budzę o tej porze… Ale po koncercie, jak tylko weszłaś do swojej klatki, ktoś mnie szarpnął za ramię i okazało się, że to Hazz, nawet nie wiem skąd się tam wziął. Powiedziałam mu, żeby spadał do chłopaków, bo nie mam siły na seks ani nic takiego. Strasznie nalegał, ale mu się wyrwałam i powiedziałam, żeby nie przeginał. Położyłam się spać, ale nie umiem zasnąć, musiałam zadzwonić i ci powiedzieć. Jak mam być szczera, to trochę się go wystraszyłam. Wyglądał na pijanego.
Po chwili ciszy, odezwałam się:
- Alex, nie przejmuj się. Harry jest jaki jest, ale na pewno by cię nie skrzywdził. Na pewno jak przyjedziemy do Anglii, wszystko będzie OK. Teraz się wyluzuj i spróbuj zasnąć.
- Nie wiem czy pakowałabym się w ten „związek”, jakbym wiedziała jak z nim jest. Chociaż trudno nazwać to coś „związkiem”, bo on chyba chce mnie tylko wykorzystać. Ale może się mylę, nieważne. Idę spać. Dzięki i sorry, że cię obudziłam. Pewnie śniłaś o seksownym, umięśnionym Zaynie i nie ma miejsca w twoim śnie na mnie i moje problemy…
- Alex, dobranoc – powiedziałam z uśmiechem na twarzy i odłożyłam telefon.
Nie wstrząsnęła mną ta wiadomość; już od dawna wiedziałam, jakie z Harry’ego ziółko. Wiedziałam o tym, że zmieniał dziewczyny jak rękawiczki i lubił się zabawić, ale jednocześnie miałam pewność, że nic by nie zrobił Alex, bo jest w gruncie rzeczy naprawdę dobrym i inteligentnym człowiekiem.
Wywietrzyłam trochę pokój, po czym ponownie zasnęłam. Rano zwlekłam się z łóżka przed 10. Ogarnęłam trochę pokój, i siebie, bo mój wygląd dawał wiele do życzenia; piżama urodą nie grzeszyła, a nieułożone włosy wołały o pomstę do nieba.
Tak jak się spodziewałam, rodzice przyjechali w nocy, a teraz smacznie spali. Poszłam więc do kuchni, wypiłam kawę, i zjadłam owsiankę. Spojrzałam za okno; była dziś piękna pogoda, słońce intensywnie przygrzewało, a na niebie nie było żadnej chmurki. Zostawiłam rodzicom karteczkę i pojechałam do drogerii oraz sklepu żywnościowego. Musiałam się zaopatrzyć w polskie kosmetyki i jedzonko, bo tego mi zawsze brakowało w Anglii. Kupiłam to, co miałam, a biegnąc na autobus wpadłam na Annie, która właśnie skądś wracała. Zamieniłyśmy kilka zdań, umówiłyśmy się, że na lotnisko pojedziemy taksówką, którą zamówi ona, i pożegnałyśmy się, a ja pobiegłam na następny autobus. W domu zastałam sprzątających rodziców.
- Hej – przywitałam się. – Pomóc w czymś?
- Tak, w swoim pokoju masz listę zadań... Skoro już jutro wyjeżdżasz to pomóż nam chociaż posprzątać, a potem pojedziemy do centrum handlowego coś zjeść, piszesz się? Za 3 godziny masz być gotowa – powiedziała mama i zrobiła przerwę w myciu okien.
- Obym tylko zdążyła się spakować – mruknęłam, rozebrałam buty i weszłam do swojego pokoju. Na biurku leżała długa lista moich obowiązków, na której widok cicho jęknęłam. Mycie okien, wycieranie podłóg, wyczyszczenie kuchenki mikrofalowej i piekarnika, mycie naczyń i zmiana pościeli?! Tak, może jeszcze frytki do tego. Nie wyrobię się w jeden dzień, a co dopiero w 3 godziny! Przebrałam się szybko w szary dres, spięłam włosy i zakasałam rękawy. Byłam gotowa do roboty, musiałam tylko spiąć dupkę. Zebrałam do swojego pokoju wiadro z wodą i płynem, mopa, na łóżku położyłam nową pościel, płyn do szyb, szmatkę i papierowe ręczniki. Szybko wymyłam wszystkie podłogi w domu, naprawdę uwinęłam się w 20 minut. Szybko umyłam okna w moim pokoju, pozmywałam naczynia i zrobiłam porządek z mikrofalówką oraz piekarnikiem. Na samym końcu przebrałam pościel i dumna z siebie poszłam pod prysznic.
- Gotowe! – powiedziałam, stając w drzwiach salonu.
- Świetnie, to jedziemy – powiedział tata i podniósł się z fotela. Mama uczyniła to samo.
10 minut później szukaliśmy miejsca na parkingu przed centrum handlowym. Było dziś naprawdę dużo aut, a ilość miejsc parkingowych była bardzo ograniczona. W końcu, po długim lustrowaniu widocznej powierzchni parkingu, znaleźliśmy miejsce i ruszyliśmy w stronę budynku. Już prawie zapomniałam jak wyglądał; w Anglii chodziłam tylko do Westfield, Debenhams czy Harrods, i nasze poczciwe centrum w Katowicach było w porównaniu do tych gigantów niczym mrówka. Najpierw poszliśmy kupić mi jakieś buty sportowe, później wpadliśmy na chwilę do Apple Store po pokrowiec na mój telefon. Wstąpiliśmy też do Empika, w którym kupiłam breloczek do kluczy oraz masę książek.
- Muszę iść do toalety – powiedziałam z kwaśną miną.
Rodzice dali do zrozumienia, że w porządku i poinformowali mnie, że idą do perfumerii, a ja ruszyłam w stronę toalet. Co chwila na mojej drodze widziałam ludzi dziwnie na mnie patrzących, albo szeptających. Nie zwracając na nich uwagi, szłam dalej. Nagle moją uwagę przykuła pewna para, stojąca nieopodal mnie. Wytężyłam wzrok i rozpoznałam w dziewczynie Annie. Mężczyzny nie znałam, ale wydawał się o wiele starszy od Annie, na moje oko miał około 30 lat. Można było się pokusić o stwierdzenie, że bardzo dobrze się ze sobą dogadywali; z mojej perspektywy tak to wyglądało. Annie cały czas się śmiała, za pewne z żartów mężczyzny, a ten się do niej przystawiał. Hola, hola! A co z Liamem? Co to w ogóle za koleś? Gapiąc się na nich szłam dalej, i nie zauważyłam chłopaka stojącego na mojej drodze.
- Ojej, przepraszam, zagapiłam się – burknęłam i podniosłam głowę.
Moim oczom ukazał się wysoki szatyn o niebieskich oczach i przemiłym uśmiechu. Na głowie miał full cap, ubrany był w czarną bluzę i szare rurki.
- To chyba była moja wina, stoję na środku przejścia – powiedział i uśmiechnął się jeszcze szerzej. – Ale w sumie nie żałuję, jeszcze nigdy nie poturbowała mnie tak piękna kobieta.
Poczułam, że robię się czerwona jak soczysty buraczek i uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Dziękuję – powiedziałam i próbowałam ominąć chłopaka, ale cały czas zagradzał mi drogę, i widać było, że robi to umyślnie.
Opadły mi ręce. Czego on chciał? Przecież dałam mu do zrozumienia, że nie mam zamiaru zawierać znajomości na środku korytarza w centrum handlowym, kiedy czekają na mnie rodzice, a mi niemiłosiernie chce się siku! No dobra, może nie tak dobitnie, ale i tak można było wyczytać z mojej twarzy brak zainteresowania.
Westchnęłam i założyłam ręce.
- Bardzo chciałabym się dostać do toalety – powiedziałam marudnie.
- Puszczę cię jak wyjawisz mi swoje imię – powiedział chłopak, nadal uśmiechnięty.
- Iga – skłamałam.
- Daniel – powiedział chłopak i podał mi rękę. Uścisnęłam ją. – To co, Iga. Wybierzesz się gdzieś ze mną?
Jezus, dlaczego ludzie muszą być tak namolni?
- Przepraszam, ale spieszę – powiedziałam i ominęłam go.
Złapał mnie za ramię i powiedział:
- To podaj mi przynajmniej swój numer telefonu.
Podałam mu 9 cyfr, które pierwsze mi przyszły na myśl, pożegnałam się i poszłam w końcu do toalety.
Myjąc ręce, zastanawiałam się kiedy ostatnio spotkało mnie coś tak miłego. Chłopak był w sumie przystojny, miał fajny głos i przyjazne usposobienie. Uśmiechałam się na samą myśl. A może byłam zbyt oschła? Może powinnam była mu podać mój prawdziwy numer telefonu, a nie zmyślać?
Spojrzałam do lustra. Fryzura mi się rozwaliła całkowicie, na głowie miałam teraz jedną wielką szopę, a podkrążone oczy widoczne były chyba na kilometr. Jak mogłam się komuś spodobać w takim stanie? Pokręciłam głową i poszłam do rodziców. Byli w Sephorze; mama stała przy kasie i kupowała perfumy J’adore, a tata oglądał coś innego. Ja wybrałam sobie miniaturkę perfum Marca Jacobsa Daisy oraz Sephorowski lakier do paznokci, po czym za wszystko zapłaciłyśmy i wyszliśmy w trójkę ze sklepu. Udaliśmy się szybkim krokiem w stronę części restauracyjnej, bo było już po 19, a jako, że jutro samolot miałyśmy na 8, chciałam się porządnie wyspać. Zamówiliśmy dużą pizzę z pepperoni i usadowiliśmy się przy stoliku. Zabrzęczał mi telefon. Spojrzałam na wyświetlacz; dostałam wiadomość od Zayna. „Jesteśmy właśnie w Warszawie na lotnisku, za chwilę mamy wylot. W Krakowie było wspaniale, ale opowiem ci jak już będziemy razem. Nie widzieliśmy się zaledwie jeden dzień, a już tęsknię jak wariat. Nie mogę się doczekać, aż się jutro zobaczymy. Odbierzemy was wszyscy na lotnisku, nie zapomnijcie o Annie! Miłej podróży.” Prawie zapomniałam o Zaynie, wiem – wstyd się przyznać. Uśmiechnęłam się i odpisałam mu coś miłego, po czym zabrałam się za wcinanie pizzy. Przegadałam z rodzicami cały wieczór, i nawet się nie zorientowaliśmy kiedy wybiła 21:30, więc zebraliśmy manatki i pojechaliśmy do domu.
Spakowałam się bardzo szybko, choć trudno mi było zmieścić w walizce wszystkie nabytki z Polski, ale po chwili kombinowania jakoś to wszystko upchałam. Posunęłam się nawet do tego, że usiadłam na walizce, żeby się domknęła, i jak widać – dla chcącego nic trudnego. Weszłam jeszcze szybko na Twittera, i zobaczyłam, że przybyło mi ponad 320 followersów. Poszperałam jeszcze w sieci, zrelaksowałam się, i poszłam spać. Cały czas myślałam o Danielu poznanym w sklepie, ale spać nie dawała mi też sprawa z Annie. Musiałam z nią to wyjaśnić, bo coś mi tu śmierdziało. I to nie były bynajmniej moje wymysły, bo wiedziałam, kiedy coś jest na poważnie, a kiedy coś mi się wydaje. No, wtedy przynajmniej tak myślałam.


_______________________________________________________

Hej, heja! chciałabym tylko poinformować, że za 5 godzin wyjeżdżamy z Olą i moimi rodzicami na lotnisko i lecimy do Egiptu na 2 tygodnie, i notek nie będziemy dodawać. Jak tylko przylecę to dodam kolejny rozdział ;) 

Pozdrawiam xx
Martaaaaaaaaaaaaaaa