YayBlogger.com
BLOGGER TEMPLATES

piątek, 27 lipca 2012

Rozdział 22

Weszłyśmy do budynku i zaraz tego pożałowałyśmy. Ruszył na nas tłum dzikich fanek wymachujących rękami i transparentami. Spojrzałam na Alex; wyglądała na przestraszoną, więc rzuciłyśmy się we trzy do ucieczki. Biegłyśmy ile sił w nogach, skręcałyśmy w różne korytarze i próbowałyśmy zgubić natrętne dziewczyny. W końcu jakoś je zmyliłyśmy i znalazłyśmy weście za kulisy. Już chciałam otworzyć drzwi, kiedy Karina mnie powstrzymała.
- O co chodzi? – zapytałam zdziwiona.
Alex spojrzała na nią z poważną miną i uniosła brwi.
- Oni tam są? – zapytała Karina drżącym głosem.
- Powinni być, no chyba, że już fanki ich uprowadziły – odpowiedziałam w żarcie.
- Ja mówię poważnie… Czuję się jak przed egzaminem! Stres mnie zżera.
- Po prostu się uspokój… to nie matura – powiedziałam.
- Racja, racja – powiedziała, wzięła głęboki wdech i skinęła głowa. – W takim razie przed maturą chyba umrę!
Alex postukała się w głowę, a ja zapukałam do drzwi. Po kilkudziesięciu długich i cichych sekundach czekania, otworzył nam jeden z ochroniarzy chłopców i odezwał się po angielsku:
- Koncert zaczyna się dopiero za pół godziny, za kulisy osoby nieupoważnione NIE MAJĄ wstępu, zrozumiano?
- Em, bardzo przepraszam, ale mamy przepustki. Mamy miejsca vipowskie i wstęp za kulisy. Poza tym, znamy się z chłopakami – powiedziała Alex i podała ochroniarzowi nasze bilety.
Mężczyzna spojrzał na nie, potem na nas.
- Rozpieszczone małolaty – mruknął. – Louis, chodź no na chwilę! Znasz je?
Louis pojawił się w drzwiach i widząc nas, uśmiechnął się szeroko.
- O, Alex, Mary… i ładna koleżanka – powiedział z zawadiackim uśmiechem i wpuścił nas do środka.
Ochroniarz się odsunął i posłał nam przepraszający uśmiech.
W pokoju były dwie wielkie kanapy, stolik na którym stało aktualnie kilka butelek wody i miska z owocami, oraz wielka toaletka z lusterkiem. Przy ścianie stało kilka krzeseł.
Na kanapie siedział Harry i Niall, Liam stał przy oknie, Zayn siedział przed toaletką, a stylistka robiła mu fryzurę.
- No hej, kochasie – powiedziała Alex. – Przyprowadziłyśmy przyjaciółkę.
Wszyscy podnieśli wzrok i spojrzeli na Karinę, która w momencie się zarumieniła.
- Hej! – powiedziała szybko i uśmiechnęła się nieśmiało.
- No witam, witam – powiedział Niall i pomachał. – Jestem Niall.
- Wiem jak się nazywacie! Ty jesteś Niall, ty Harry, to jest Liam, tutaj siedzi Zayn, a to Louis! – powiedziała i zaczęła podchodzić do każdego z chłopców i podawać mu rękę. Zatrzymała się na chwilę przy Louisie, bo ten nie chciał puścić jej dłoni.
- No, widzę że kogoś znów trafiła strzała amora – powiedział Zayn, wstał i wziął mnie za ręce. – Wyglądasz pięknie.
- Dziękuję. Za kwiaty i karteczkę też – powiedziałam.
Pocałował mnie w usta, a mi jak zwykle zrobiło się gorąco.
- To też było miłe – powiedziałam cicho i uśmiechnęłam się do niego zalotnie. No, przynajmniej tak myślałam.
- A w ogóle, to dobrze się czujesz? - zapytał i opuścił głowę.
Uniosłam jedną brew, skinęłam głową i zapytałam:
- Ja tak, ale Zayn, czy z tobą wszystko w porządku?
- Po prostu się trochę… stresuję. Jak zawsze przed koncertem.
- To tylko koncert, to ma być dla was i publiczności zabawa. Nawet jak ci coś nie wyjdzie, to fanki nawet nie zwrócą na to uwagi, będą zbyt zajęte jaraniem się wami. Po prostu wyluzuj się.
- Niby tak, ale jakbyś była na moim miejscu, to byś mówiła inaczej, uwierz – powiedział i odgarnął mi grzywkę.
- I tak wypadnie świetnie, jak zwykle – powiedziałam i posłałam mu uśmiech.
Odwzajemnił uśmiech i zaczął mnie żartobliwie całować po szyi, ale odsunęłam się szybkim ruchem i pociągnęłam go w stronę kanapy, na której siedziała reszta.
- Gotowi? – zapytał Paul, który właśnie wszedł do pomieszczenia. – Swoją drogą te fanki są niebezpieczne! Prawie mnie zabiły. O, hej Mary! Alex, i?... – zapytał spoglądając na Karinę.
- Karina – powiedziała dziewczyna i posłała mu przyjazny uśmiech.
- Bardzo ładne imię – powiedział i spojrzał na zegarek. – No chłopcy, rozgrzejcie jeszcze głosy i idźcie się przebierać. Mało czasu!
Chłopcy skinęli głowami, a ja się zorientowałam, że przecież brakuje jednej osoby.
- A gdzie Annie? – zapytałam i rozejrzałam się po pokoju, myśląc chyba, że ją przeoczyłam.
- Jak zwykle coś załatwia na mieście – powiedział Liam. – Ale powinna tu zaraz być, i wtedy już będziemy w komplecie.
15 minut później chłopcy już się przebierali, i byli gotowi dać czadu na scenie, kiedy do pomieszczenia weszła rozpromieniona Annie.
- Cześć wszystkim! – powiedziała i przywitała się z każdym. Kiedy doszła do Kariny, również się przedstawiła. Następnie podeszła do Liama i go pocałowała. – Muszę wam powiedzieć, że strasznie ciężko się jest tu poruszać. Nie ma metra! Poza tym przed Spodkiem jest chyba milion fanek! Nie chcę wiedzieć co się dzieje teraz w sali koncertowej. Ale dziewczyny, my chyba już tam pójdziemy, co? Dajmy chłopakom kilka minut prywatności.
Alex skinęła głową, pocałowała Harry’ego w policzek, a ja, wychodząc życzyłam im powodzenia.
Kiedy po długiej przeprawie weszłyśmy do sali koncertowej, była ona wypełniona po brzegi. Jakoś docisnęłyśmy się do naszych miejsc przy scenie i odetchnęłyśmy. Do koncertu zostały 3 minuty.
- O matko, ale jestem podekscytowana! – powiedziała Karina. – To pierwszy tak ogromny koncert, na którym jestem! W dodatku na miejscu VIP! To spełnienie marzeń.
- Coś czuję, że będzie niezłe show – powiedziała Alex.
Po kilku minutach rozbłysnęły światła, scena pogrążyła się w fioletowej mgle i rozdźwięczała muzyka. Na scenę wbiegli chłopcy i zaczęli śpiewać „What Makes You Beautiful”. Wszystkie fanki oczywiście zaczęły przeraźliwie piszczeć i śpiewać razem z nimi. Od chłopaków biła niesamowita energia, muzyka dźwięczała mi w głowie, i było naprawdę świetnie. Karina i Alex tańczyły razem, a Annie skakała w rytm muzyki, istne szaleństwo. Następnie poleciały kolejno: One Thing, Up All Night, More Than This, Everything About You, Taken, Same Mistakes, I Wish, Stole My Heart, I Want, Save You Tonight. Z każdą kolejną piosenką było jeszcze głośniej i było widać, że chłopcy już czują się pewnie. Po “Save You Tonight”, nastała kolej na ostatnią na dzisiaj piosenkę: „Gotta Be You”. Przy tej piosence każdy chłopców zawsze brał za ręce dziewczyny z widowni. Tym razem jednak Zayn usiadł na brzegu sceny, tak, że mogłam go dotknąć, i nawet przytulić.
- Co robisz? – zapytałam go zaciekawiona.
Puścił mi oczko i powiedział do mikrofonu.
- Widzę, że dobrze się bawicie, ale niestety koncert już dobiega końca. Jednak została jeszcze ostatnia piosenka. W związku z tym, że dzisiaj wypada 6-miesięcznica, czy też inaczej „półrocznica” mojego udanego związku z tą oto tutaj damą, – wskazał na mnie – chciałbym zadedykować jej właśnie „Gotta Be You”. Bardzo cię kocham, Mary.
W tamtej chwili myślałam, że padnę na cycki. Nogi miałam jak z waty, a mój wzrok skupiał się tylko na Zaynie. Słyszałam, że Alex coś tam mówi, Annie chyba mi gratulowała, ale ja nie słyszałam nic prócz piosenki. Zayn trzymał mnie za rękę i patrzył prosto w oczy, a ja czułam się jak w niebie. Spojrzałam też na Harry’ego, który całą przez piosenkę, wzrok miał wbity w zachwyconą Alex, natomiast Liam trzymał rękę Annie. Widziałam, że Niall i Louis nie mogą oderwać wzroku od Kariny, co szczerze mówiąc mnie trochę zaniepokoiło. Miałam nadzieję, że nie będzie między nimi żadnej wojny, bo byłoby kiepsko, tym bardziej, że Karina mieszkała w Polsce. Wraz z końcem piosenki, chłopcy pomachali wszystkim, podziękowali, powiedzieli „Kochamy Polskę!” i zeszli ze sceny za kulisy. Mi serce nadal waliło i miało wylecieć z klatki piersiowej, ale trzymałam się dzielnie. Razem z Alex, Annie i Kariną wyszłyśmy przed spodek, bo nie chciałyśmy się przeciskać za kulisy, gdyż chłopcy właśnie robili zdjęcia z fankami, dawali autografy itp. Mimo to, że chłopcy już dzisiaj, za kilka godzin wyjeżdżali do Krakowa, a potem do Warszawy, i już nie było szansy, żeby się z nimi pożegnać, to dla mnie to, co zrobił Zayn było wystarczającym i zdecydowanie najlepszym pożegnaniem na świecie.
Czułam się dziwnie. Nadal pulsowało mi w skroniach, cała się trzęsłam, ale rozpierało mnie szczęście, i uśmiech nie schodził z twarzy.
- O kurna, Mary, ale ci zazdroszczę! – wykrzyknęła Karina, kiedy znalazłyśmy się już na świeżym powietrzu.
- Ale widziałyście jak Harry na mnie patrzył! Tym jego wzrokiem! O Boże, myślałam że umrę! – powiedziała Alex i udawała, że mdleje.
Uśmiechnęłam się pod nosem i powiedziałam:
- Tak, było świetnie. Zajebisty koncert, oni są naprawdę genialni.
- Racja. A ja spędzę jutro cały dzień z rodziną, w końcu pojutrze rano wylatujemy. Ale w sumie trochę tęsknię za Anglią – powiedziała Alex.
- Ja jutro wybiorę się na zakupy – stwierdziła Annie.
- A ja… - zaczęłam. W sumie nie wiedziałam nawet, czy rodzice są już w domu. Sama nie wiedziałam, co będę robić. – Chyba będę się opierdalać, jak zwykle.
- Dziewczyny, ja muszę się zbierać. Nie potrafię wyrazić tego, jak bardzo was kocham za dzisiejszy wieczór! To było cudowne. Będę za wami tęsknić, ale mam nadzieję, że za niedługo znów się pojawicie w Polsce. Obiecajcie, że będziecie pisać – powiedziała Karina i się do nas przytuliła.
Zapewniłyśmy ją o tym, że będziemy utrzymywać z nią kontakt i pożegnałyśmy się, po czym odprowadziłyśmy Annie pod hotel i same pojechałyśmy prawie pustym autobusem do domu.
W mieszkaniu nie zastałam jeszcze rodziców, ale byłam prawie pewna, że przyjadą w nocy. Byłam padnięta, chciało mi się spać, a gardło mnie bolało od pisków i śpiewania. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w piżamę i wskoczyłam do łóżka. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu; była godzina 22:46. Odłożyłam telefon, ale chwilę później zdecydowałam się napisać do Zayna. Treść SMS-a brzmiała: „Nie potrafię przestać myśleć o dzisiejszym koncercie, szczególnie o końcówce. Jesteś cudowny. Miłej podróży, spotkamy się w Londynie. Już za tobą tęsknię”. Zadowolona z siebie, schowałam telefon pod poduszkę i zasnęłam w kilka minut.

_______________________________________


Cześć ludziska, co u was? Ja się nudzę, jak cholera. Ola wyjechała teraz na weekend, a ja siedzę w domu. Chyba dostanę pierdolca. Ciągle słucham tego: KLIK , tekst znam na pamięć więc widzicie ile daje siedzenie w domu :D LOL, dobra nie będę marudzić. U mnie serio sie nic nie dzieje, opowiadanie rzadko piszę, skończyłam niedawno 28 rozdział i obawiam się, że to już pomału koniec. Mam nadzieję, że podoba wam się to moje głupie opowiadanie. Fajny chłopak przychodzi na nasze osiedle, więc spadam podglądać czy czasem tu gdzieś się nie kreci :D Papa!

Marta xx






piątek, 20 lipca 2012

Rozdział 21

Obudziłam się bez Zayna u boku, jednak czekała na mnie bardzo miła niespodzianka; na stoliku nocnym leżał bukiet kwiatów i liścik. Uśmiechnęłam się szeroko i chwyciłam kartkę papieru do ręki. Pisało na niej: „Przepraszam, że nie mogę być dzisiaj z tobą. Spotkamy się dzisiaj na koncercie. Macie załatwione 3 vipowskie miejsca w pierwszym rzędzie, więc możecie z Alex wziąć kogoś. Kocham Cię. Zayn” . Poczułam motyle w brzuchu. Nie umiałam się doczekać występu! Słyszałam, że dziewczyny oszalały na punkcie One Direction, fanki zjeżdżały się nawet z Czech czy Słowacji. Poszłam do salonu. Nie było nikogo, kanapa była złożona i wszystko posprzątane. Spojrzałam na zegar; było po 11, zadzwoniłam więc do Alex.
- Halooo? – powiedziała zaspana przyjaciółka.
- Alex, wstawaj. Chłopcy już pojechali, ale mamy 3 miejsca w pierwszym rzędzie. Kogo zabieramy?
- Hmm… - przyjaciółka na chwilę się zawiesiła. – Może Karinę?
- Dobry pomysł.
- Zadzwonię do niej, i spotkamy się za dwie godziny przed twoim blokiem – powiedziała Alex i się rozłączyła.
Dawno się nie widziałyśmy z Kariną. Była naszą kumpelką w gimnazjum, ale potem był mój wyjazd, później Alex… i jakoś nasze drogi się rozeszły. Nie mniej jednak, fajnie by było odnowić kontakt. Tym bardziej, że Karina też przepadała za One Direction.
Przebrałam się w szare jeansy, biały top i bluzę z Hollistera, i zajrzałam do lodówki. Pustka. Nagle przypomniała mi się reklama serka „Danio” i „Za sałatą”! W lodówce była sałata, a za nią… jogurt pitny light. Fuj, śliwkowy… w sumie lepsze to niż nic. Mina mi zrzedła, ale wyciągnęłam butelkę i usiadłam przy stole. Przygotowałam sobie kartkę i długopis i zaczęłam pisać na brudno podanie o nauczanie indywidualne do collegu. W Polsce skończyłam gimnazjum i mówiąc szczerze, po wyjeździe do Anglii chciałam przestać się uczyć. Ale zrozumiałam, że college muszę ukończyć, jakbym nie wiem jak nie chciała. Z resztą rodzice będą o wiele bardziej szczęśliwsi, a ja przecież też chcę kiedyś zacząć pracować, a nie utrzymywać się tylko z ich ‘kieszonkowego’. Napisałam kilka zdań, po czym przeczytałam je na głos, stwierdziłam, że są bez sensu i je skreśliłam. Szczerze mówiąc nie miałam głowy na to, żeby pisać coś takiego. Jestem w Polsce i nie mogę myśleć o głupiej szkole. Muszę się nacieszyć rodziną i moim krajem. Podśpiewując, zgniotłam kartkę i wyrzuciłam z uśmiechem do kosza. Około 14 siedziałam z Alex i Kariną w knajpie i sączyłam piwo z sokiem.
- No co ty! Masz dla mnie wejściówkę?! – zapytała Karina z niedowierzaniem.
- Mam, i to w pierwszym rzędzie – odparłam i się uśmiechnęłam.
Dziewczyna chwyciła szklankę z piwem Redd’s i zaczęła je szybko sączyć przez rurkę. Alex spojrzała na nią podejrzliwie i powiedziała:
- Nie uduś się!
- Czy to znaczy… że zobaczę… Louisa? – zapytała cicho Karina, zaprzestając na chwilę pić.
Skinęłam głową.
- Ale to już dzisiaj! W co ja się mam ubrać?! Muszę iść do kosmetyczki! – powiedziała i wstała.
- Karina, siadaj! Spokojnie, koncert zaczyna się dopiero wieczorem. Do tego czasu zdążysz się milion razy przygotować. Chill out – powiedziałam i uśmiechnęłam się.
- Łatwo ci mówić, przebywasz z nimi na co dzień – powiedziała z naburmuszoną miną i usiadła.
- Dziewczyny, Harry mi dzisiaj zostawił karteczkę… - zaczęła Alex.
- Mi też! – powiedziałam podekscytowana. – Znaczy nie Harry, tylko Zayn.
- Napisał: „Dzisiaj spotkamy się dopiero na koncercie. Ale po występie możemy gdzieś iść… Reflektujesz? Hazz. xx”.
- Pierdolisz! Znowu się bzykniesz? – zapytałam z wyrzutem.
Karina spojrzała na Alex zdziwiona i zapytała:
- STRACIŁAŚ JUŻ DZIEWICTWO?!
Alex złapała się za głowę i kazała nam być ciszej.
- Tak – powiedziała. – Tak, straciłam, do kurwy nędzy.
- Z Harrym?! – zapytała Karina, sącząc piwo.
Spojrzałam na Alex pytająco. Ta, zmieszana, odparła:
- T-t-tak.
- Fajnie, że się dowiedziałam – powiedziała Karina.
- Chcesz ten bilet, czy nie? – zapytała Alex i podniosła jedną brew.
Dwie godziny później stałam przed lustrem w moim pokoju i przeglądałam się z każdej strony. Alex siedziała na moim łóżku z laptopem na kolanach.
- Nie mam pojęcia co mam włożyć! – powiedziałam wkurzona i zdjęłam z siebie kolejną sukienkę, którą przymierzałam. Na krześle przy toaletce leżała już spora kupa ciuchów, a ja nadal nie mogłam znaleźć nic odpowiedniego.
Przyjaciółka zamknęła laptopa i zmierzyła mnie wzrokiem.
- A ta granatowa? – zapytała, podchodząc do szafy i wyciągając z niej sukienkę.
- Zapomniałam o niej! – powiedziałam i wzięłam ją do ręki.
Była do cudowna sukienka, trochę za kolano, w kolorze głębokiego granatu. Miała dość duże wycięcie na plecach, ale dekolt z przodu był dość mały. Była na ramiączkach, ale były one ozdobione marszczonym materiałem obszytym srebrną nitką. Dostałam ją na moje 16 urodziny od rodziców, nie nosiłam za często i po prostu o niej zapomniałam.
Szybko dobrałam do niej srebrne szpilki i torebkę, przebrałam się i stanęłam przed lustrem.
- O, tak – powiedziałam usatysfakcjonowana. – To będzie dobry zestaw.
- Wyglądasz super – powiedziała Alex, która też zdążyła się przebrać. Spojrzałam na nią i szczęka mi opadła.
- O JEZU – wymamrotałam na jej widok. Wyglądała pięknie! Włosy miała spięte w wysoki kok, czerwoną, obcisłą sukienkę i czarne, dość wysokie szpilki.
- Jeszcze musisz mi zrobić makijaż – powiedziała i usiadła na krześle.
Zabrałam się do roboty; po skończeniu jej makijaż, zabrałam się za swój, i tak oto po 3 godzinach przygotowywania się, byłyśmy już wyszykowane. Przed wyjściem zadzwoniłam do mamy i powiedziałam jej wszystko, co powinna wiedzieć, po czym razem z Alex i Kariną wsiadłyśmy do czarnej limuzyny, która na nas czekała.
- Ale się stresuję… przed wyjściem jeszcze zajrzałam do słownika, żeby nie strzelić żadnej gafy językowej – powiedziała Karina.
Alex zrobiła facepalma, a ja się zaśmiałam. No tak, Karina zawsze była na wszystko przygotowana. Alex widocznie bardzo się nudziła, bo wstała, otwarła klapę w dachu samochodu i wyjrzała. Widziałyśmy ją teraz tylko od pasa w dół.
- Hi Polska! – krzyczała, udając amerykański akcent. – Jeszteszcze cool!
Parsknęłam śmiechem. Dojeżdżając do Spodka, nie wierzyłyśmy własnym oczom. Już przy rondzie stały fanki z transparentami, krzycząc „One Direction”. Kierowca limuzyny, widząc to, objechał spodek i wypuścił nas dopiero przy wejściu tylnym. Podziękowałyśmy, i z niewykrywalną gracją wytoczyłyśmy się z samochodu.
- Boję się, że ich fanki mnie zabiją – powiedziała Karina i stanęła bliżej mnie.
- Powiem ci szczerze… że to całkiem, kurwa, możliwe – mruknęła Alex.
Przełknęłam ślinę i wskazałam głową na wejście.
- To co, idziemy? – zapytałam.
Karina i Alex skinęły głową i we trzy weszłyśmy do Spodka, nie spodziewając się tego, co nas czeka.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


 Przepraszamy, że znowu dość długi czas nie dodawałyśmy rozdziału. Ale rozumiecie... wakacje :) Mamy nadzieje, że przypadł Wam do gustu ten rozdział i wybaczycie nam długą nieobecność. Liczymy na komentarze, które jak zawsze powtarzam motywują do dalszego pisania, miło sie je czyta. Jeżeli macie jakieś uwagi również piszcie, choć mamy nadzieje, że nie ma żadnych błędów. Jeszcze jedna sprawa... nie ukrywamy, że LICZYMY NA WIĘCEJ OBSERWUJĄCYCH :)




  Ola - @olesia129 :) xx

niedziela, 1 lipca 2012

Rozdział 20

Obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Czułam jakby ktoś walił w nią młotkiem. Otworzyłam powoli oczy i od razu je zamknęłam, bo ostre słońce wpadające do pokoju świeciło prosto na mnie. W ciągu tej sekundy, kiedy miałam otwarte oczy, zobaczyłam że za oknem widać było panoramę Katowic. Próbowałam sobie coś przypomnieć ze wczorajszego wieczora. Niestety, ostatnią rzeczą, którą pamiętałam była bójka Alex z Alicją, następnie wypiłam pierwszego drinka, i potem urwał mi się film. Strasznie bolały mnie stopy i kręgosłup. Znów otworzyłam oczy i pomału się podniosłam. Leżałam na łóżku w jakimś białym pomieszczeniu. Wyglądał mi on na zwykły, hotelowy pokój. Pierwsza moja myśl: uprowadzono mnie! Uniosłam brwi i spojrzałam na ekran swojego telefonu. Zobaczyłam na tapecie ucieszoną mordkę Zayna. Uśmiechnęłam się, ale po sekundzie mina mi zrzedła, bo zobaczyłam, że dochodzi 14. Podeszłam do stolika i przeczytałam treść leżącej na nim kartki: "Jesteśmy w jadalni. Słodko spałaś, więc cię nie budziłyśmy. Alex&Annie". Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic i wyprostowałam włosy. Narzuciłam na siebie szybko, to co miałam wczoraj. Próbowałam ubrać szpilki, ale miałam tak spuchnięte stopy, że za nic nie umiałam ich wcisnąć i w końcu dałam spokój. Trochę się pomalowałam pudrem, eyelinerem i maskarą, żeby nie straszyć ludzi i na bosaka wyszłam z pokoju. Na korytarzu, mimo tego, że był sierpień, panował chłód.
W jadalni nie zastałam nikogo, była kompletna pustka. Zadzwoniłam do Alex, do Annie, a potem po kolei do każdego z chłopców. Nikt nie odebrał. Zmówili się, czy jak? Westchnęłam i wyszłam z hotelu. Na ulicach był ogromny ruch, słońce niesamowicie prażyło. Usiadłam na schodach. W jednej ręce miałam szpilki, a w drugiej telefon. Byłam w centrum Katowic. Nie miałam samochodu, żadnej gotówki, ani nawet wygodnych ciuchów. Czułam się beznadziejnie, a głowa mi miała eksplodować. Zamknęłam oczy i próbowałam się skupić na tym, jak wrócić do domu. Z zamyślenia wyrwał mnie ktoś stukający palcem w moje plecy. Odwróciłam się i zobaczyłam Alex i Annie.
- Dziewczyny, szukałam was! - powiedziałam uradowana i wstałam.
- Zostawiłyśmy ci kartkę - powiedziała Annie ze zdziwieniem.
- Nie było was na jadalni.
- Poszłaś do sali po lewej czy prawej stronie od schodów? - zapytała Alex.
- Po prawej.
- Na drugiej serwują jedzenie, głupko. Tamta jest tylko na jakieś śluby, komunie czy inne tego typu pierdoły.
- Skąd mogłam wiedzieć? Ale nieważne, czemu ja się tu znalazłam? Gdzie chłopcy?
- Mieszkam w tym hotelu, a ty obudziłaś się w moim pokoju. Szczerze mówiąc sama nie przypominam sobie za dużo, ale wiem, że chłopcy śpią w pokoju numer 114 - powiedziała Annie i wzruszyła ramionami.
- Dobrze by było ich obudzić. Już po 14 - powiedziałam. Weszłyśmy do budynku i wjechałyśmy windą na 4 piętro.
Zapukałyśmy do pokoju chłopców. Nikt nie otwierał.
- Może już gdzieś wyszli? - zasugerowała Annie.
- Uprzedzili by nas - zauważyłam i zapukałam ponownie.
Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich nagi Harry. Chyba możecie się domyślić w jakie miejsce powędrował wzrok mój, Alex i Annie. No właśnie. Chłopak natychmiast zakrył "to" miejsce dłońmi i uśmiechnął się.
- Cześć dziewczęta - powiedział zakłopotany. - Jak dobrze was widzieć! Wchodźcie!
Weszłyśmy do pokoju, w którym był istny ROZPIERDOL. Nie potrafię tego inaczej nazwać. Po podłodze walały się ubrania, buty, hotelowe mydełka i papier toaletowy. Na stole stało chyba dziesięć pustych puszek po piwie, kilka butelek coli i pudełko po pizzy. Pokój był 4-osobowy, było w nim jedno podwójne łóżko i dwa pojedyncze, więc ktoś musiał spać na ziemi. Na podwójnym łóżku aktualnie spał Zayn, na jednej jedynce siedział Liam i coś robił na telefonie, na drugiej spał Lou, a Niall siedział w łazience i układał włosy. Położyłam się na łóżku obok Zayna i go objęłam. Pachniał trochę perfumami, trochę miętą, a trochę... po prostu Zaynem. Jeździłam po jego plecach, i zwyczajnie rozkoszowałam się tą chwilą. Jakże prostą, ale była chyba jedną z najpiękniejszych w moim życiu. Zayn pomału otworzył oczy i spojrzał na mnie zaspanym wzrokiem. Delikatnie się uśmiechnął i przysunął się do mnie tak, że teraz praktycznie stanowiliśmy jedność. Było mi tak ciepło, błogo i przyjemnie...
- Kocham cię - powiedział cicho.
Przeszły mnie ciarki.
- Ja ciebie też, Zayn - usłyszałam głos Liama.
Spojrzałam na chłopaka. Stał teraz przed lustrem i poprawiał fryzurę, a do niego przyklejona była Annie i całowała go w szyję. Liam nie mógł przestać się uśmiechać. Na łóżku siedział Harry i wpatrywał się w Alex, która mu coś opowiadała. Louis jeszcze pochrapywał, a Niall machał fanom stojącym przed hotelem. Nagle do pokoju ktoś zapukał.
Zayn zwlekł się powoli z łóżka i otworzył drzwi. Do pokoju wszedł wysoki, postawny mężczyzna, może po trzydziestce.
- Tu jesteście! - powiedział po angielsku. - Szukałem was po całym mieście! Najpierw byłem w Siemianowicach, tam gdzie się zatrzymaliście. Potem w Energy 2000, następnie sprawdzałem spodek. Na końcu dowiedziałem się, że jesteście w hotelu. Cholera, odbierajcie te telefony. Jutro dajecie koncert, a wy co? Pojutrze wyjeżdżacie do Krakowa, spotkacie się z fanami, porobicie zdjęcia. Chłopaki, ogarnijcie się! A, tak w ogóle, wszystkiego najlepszego Liam.
- Spóźnione - mruknął chłopak.
- Ważne, że szczere - odpowiedział mężczyzna i usiadł na krześle. - O, ty jesteś pewnie Mary - powiedział do mnie.
Skinęłam głową. Nie miałam pojęcia kim był ten facet i co tu robił.
- Jestem Matt.
A, ten Matt, o którym chłopcy tak dużo opowiadali! Ich menager.
- O, dzień dobry! To co dzisiaj robią nasze gwiazdy?
- Odpoczywają i trzeźwieją.
Zayn się zaśmiał.
- Jesteśmy trzeźwi - powiedział.
- Tak? To co tu robicie? – zapytał Matt.
- No wiesz... Odprowadziliśmy Annie do hotelu i jakoś tak się nam zostało.
- Ja nic nie pamiętam... - powiedziałam. - Cud, że się znalazłam tu, a nie w jakimś rowie na przedmieściach miasta. Byłam tak nawalona, że pewnie nie pamiętałam jak się nazywam.
- Przynajmniej jesteś szczera - powiedział Harry.
Zmierzyłam go wzrokiem.
- Odezwał się abstynent.
Chłopak prychnął i spojrzał na Alex. Ja też się jej przyglądałam.
- Alex masz coś na policzku - powiedziałam. - Jakąś ranę. Zadrapałaś się?
Dziewczyna dotknęła miejsca, na którym widniało czerwone draśnięcie.
- O matko, co to?!
- Alex, przecież ty się wczoraj biłaś z długonogą Alicją o Hazzę! - przypomniałam sobie.
- O matko, i pomyśleć, że byłam wtedy jeszcze trzeźwa...
Dowartościowany Harry uśmiechnął się i pocałował Alex w policzek. Dziewczyna się zarumieniła.
Liam stwierdził, że dzisiejszy dzień spędzi z Annie, więc ja, Alex, Harry, Zayn, Niall i Louis pojechaliśmy limuzyną do domu.
W mieszkaniu nie było nikogo, więc ja, Zayn, Lou i Niall usiedliśmy w salonie.
- Ale mam kaca - powiedział Niall. - Na dodatek chyba się wczoraj całowałem z jakąś laską...
- Ja nie pamiętam prawie nic... - powiedziałam i oparłam się o Zayna.
- Jutro będziemy musieli ćwiczyć przed koncertem, więc rano nas nie będzie jak się obudzisz - powiedział Zayn i pocałował mnie w czoło. - A pojutrze wyjeżdżamy do Krakowa, jesteśmy tam pół dnia i stamtąd na lotnisko Heathrow do Londynu. Więc ty, Alex i Annie będziecie musiały przylecieć same. Może być?
- Jeśli nie ma innej opcji, to w porządku - powiedziałam i uśmiechnęłam się do chłopaka.
Przez resztę dnia oglądaliśmy powtórki polskiego X Factora i mimo tego, że chłopcy nie rozumieli polskiego, to i tak podobało im się jak śpiewają polacy. Poczułam się bardzo dumna, że jestem z tego kraju. Pod wieczór zadzwoniła do mnie mama, że zaraz przyjadą z tatą do domu się przebrać, a potem jadą na jeden dzień do mojej cioci w góry. Podobał mi się taki plan, nie mogę zaprzeczyć. Już o 22 wszyscy byliśmy zmęczeni, nie wiem czemu. Głowa mnie niesamowicie bolała, i sen bardzo dobrze mi zrobił. Poszłam spać, jak zwykle wtulona w Zayna, czując się naprawdę bezpiecznie. I wiedziałam, że to z tym chłopakiem chcę spędzić resztę życia. Byłam za młoda na takie wyznania? Może, ale to właśnie Zayn dał mi miłość.

Wiesz, że będę 
Twoim życiem, twoim głosem, twoim powodem do bycia
Moja miłość i moje serce 
Oddychają dla tego momentu.


_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

mam nadzieję, że wam się podoba :) Liczę na komentarze i pozdrawiam!

Marta xx