YayBlogger.com
BLOGGER TEMPLATES

środa, 9 maja 2012

Rozdział 14

Właśnie czytałam książkę "Jak dać mu delikatnie do zrozumienia, że nie jesteś zainteresowana", kiedy Lou podniósł się z kanapy i powiedział:
- Dobra, ja spadam. Życzcie mi powodzenia. Mam tylko nadzieję, że wrócę tu w jednym kawałku.
- Powodzenia! Pamiętaj, nie bądź zbyt dobitny - poradziłam. - I kup jakieś wino, jak będziesz wracał, co?
- Czerwone czy białe?
- Czerwone.
- Pijaczka - mruknął Zayn.
- Oj, Zayn, nie lubisz winka? - zapytałam ze słodką miną i przysunęłam się do niego.
Spojrzał na mnie i pogłaskał po głowie. Wtuliłam się w niego.
Kiedy Louis wyszedł, Liam powiedział do mnie:
- Dobra. Więc czas nasz plan wdrążyć w życie.
- Hola, jaki plan? - zapytał Niall.
Harry spojrzał na mnie pytająco. Szybko odwróciłam wzrok.
- Nieważne, potem ci powiem. Ale teraz, ja i Mary musimy jechać. Mamy 10 minut na charakteryzację – powiedział Liam.
- O nie, zapomniałam, że muszę się wystylizować na żonę Draculi - jęknęłam i przytuliłam do siebie rękę Zayna.
- Nawet w tym wyglądasz świetnie - pocieszył mnie Zayn.
- No ej, przebierz się! Obiecuję, że nie będę się śmiała - powiedziała Alex.
- Alex, uwierz mi, będziesz - mruknęłam.
- Dajesz - powiedział Niall i się uśmiechnął.
10 minut później stałam koło Liama w moim cudownym przebraniu, a Zayn, Niall, Alex i Harry z nas brechtali.
- Nie ma tak źle! - powiedział Harry.
Widać było, że Alex i Niall nie umieli powstrzymać śmiechu, Harry zachował pokerface, a Zayn pokazywał kciuka w górę.
Nastała godzina 17:40.
- Dobra, Liam. Jesteś mi winny przysługę za to, co teraz robię - powiedziałam do chłopaka, kiedy znaleźliśmy się już w samochodzie.
- Nie wystarczy ci to, że mieszkasz z takim przystojniakiem pod jednym dachem? - zapytał, puszczając mi oczko.
- Zabawny jesteś.
- Wiem, a jaki skromny... No, ale dobra. Musimy zamówić jakieś żarcie, żeby wypaść przekonująco. I jak oni wejdą do restauracji to nie patrz się na nich aż tak. Zachowaj dystans.
- No problemo. Kurde, Liam, a co jeśli Lou albo Annie nas rozpoznają?
- No cóż... - Liam westchnął i skręcił w następną ulicę. - Louis nas znienawidzi, a Annie stwierdzi, że chcieliśmy zobaczyć jak się upokarza.
- Liam, oni NIE MOGĄ nas zobaczyć, rozumiesz?! Nadal nie potrafię zrozumieć po jakiego grzyba się tam ciśniemy, ale niech ci będzie.
- Jakby co, zwalisz na mnie.
- Przynajmniej tyle - powiedziałam i uniosłam ręce do góry.
Restauracja Orrery była jedną z najelegantszych w mieście. Wiktoriański styl, pyszne jedzenie, oraz miła atmosfera nadawały temu miejscu prawdziwą klasę. Aż miło było popatrzeć, a co dopiero tam jeść!
Gdy weszliśmy, miły pan ubrany w garnitur poprowadził nas do stolika, który był umiejscowiony najbliżej drzwi i zasłonięty drewnianą ścianką porośniętą bluszczem. Naprawdę, trudno go było zauważyć, a o to chyba nam chodziło.
- Co państwo zamawiają? - zapytał kelner, kiedy przejrzeliśmy już MENU.
- Poproszę krewetki w cieście i sałatkę włoską - powiedział Liam.
- A ja befsztyk polany winem - powiedziałam z uśmiechem, a po chwili namysłu dodałam: - Ale beztłuszczowy.
Kiedy kelner zanotował zamówienie i odszedł od naszego stolika, Liam powiedział:
- Dobra, ja patrzę na drzwi. Jak wejdą to udajemy, że rozmawiamy.
Po jakichś 20 minutach do restauracji wszedł Louis prowadząc Annie. Ta, w rękach miała ogromny bukiet róż. Ja i Liam akuat rozmawialiśmy o pogodzie (tak wiem, bardzo interesujące). Annie i Lou usiedli kilka stolików dalej od naszego, i na szczęście nie mieli na nas widoku.
Kelner właśnie przyniósł dla nas dania.
- Dla pani - powiedział i podał mi talerz. - I dla pana.
Kelner odszedł od naszego stolika, i podszedł do stolika Annie i Louisa.
- Liam, nie gap się tam tak - powiedziałam, nabijając na widelec kawałek mięsa.
Chłopak momentalnie się otrząsnął i zaczął jeść. Przez kolejne 10 minut nic się nie działo; rozmawiałam z Liamem, kiedy nagle usłyszałam piskliwe "Ale jak to?!" od stolika Annie i Lou.
Dziewczyna siedziała roztrzęsiona i gapiła się na Louisa szklanymi oczami. Ręce jej drżały, a usta miała delikatnie rozwarte. Louis zaczął coś mówić, a ona pokiwała palcem, wstała i wylała chłopakowi resztę wina na spodnie. Następnie wzięła do ręki bukiet z kwiatami i rzuciła nim w biednego Lou. Była cała czerwona i zapłakana, tusz jej ściekał i policzki były całe czarne. O matko, tego się nie spodziewałam... Annie chwyciła torebkę i zmierzała ku wyjściu. A Liam, ten cioł, poszedł za nią, wołając jej imię. Myślałam, że spalę się ze wstydu. Romeo się znalazł! Liam i Annie wyszli na zewnątrz, a ja modliłam się, żeby Louis nie zauważył, że był to Liam. Schowałam twarz w dłoniach. Nagle ktoś mnie popukał w ramię. Odwróciłam się i zobaczyłam smutną twarz Louisa.
- O, Lou! Co ty tu robisz? - udawałam zdziwioną i wstałam z krzesła.
- Nie jesteś dobrą aktorką - powiedział.
- Masz rację... To nie tak miało być - powiedziałam, szukając portfela w torebce.
- Co wy tu robicie?
- Liam się uparł, że chce zobaczyć jak zrywasz z Annie. I wygląda na to, że właśnie za nią pobiegł. Co jeszcze nie po mojej myśli się dziś wydarzy?
W końcu znalazłam portfel i wyłożyłam odpowiednią kwotę na stolik.
- Wyjdziemy? - zapytał Louis, całkiem spokojny i opanowany.
Przełknęłam ślinę i skinęłam głową.
Na dworze było dość chłodno, a ja miałam sukienkę z krótkimi rękawami i cała się trzęsłam. Louis chyba to zauważył i narzucił mi swoją kurtkę.
- Dzięki - powiedziałam spuszczając głowę. Spacerowaliśmy teraz po jednej z cichszych ulic Londynu.
- Powinienem być na was wściekły, czy nie? - zapytał Louis.
- Jak już, to na Liama! Serio, to był jego pomysł. No, niby powinnam była mu wybić tę bezsensowną ideę z głowy... Ale znasz go - powiedziałam i spojrzałam na niego.
Wydawał się być obojętny, oczy miał smutne i puste, a wyraz twarzy nijaki.
- Nie spodziewałem się aż takiej szopki - burknął.
- Ale masz to już za sobą. I będziesz w końcu szczęśliwy! - próbowałam go pocieszyć.
- W sumie to... masz rację. Nie będę się już z żadną dziewczyną użerał - powiedział i w końcu się uśmiechnął.
- Ale nie spodziewałam się reakcji Liama... nie wiedziałam, że ona mu się podoba!
- Ja też nie... No, ale widzisz; nasze rozstanie ma pozytywne strony... Annie może być z Liamem. Ty jesteś z Zaynem. Alex z Harrym.
- Co?! Alex z Harrym? Od kiedy?
- Całowali się dzisiaj jak debile, przytulali, macali, leżeli razem w łóżku, szeptali sobie do ucha... - wyliczał Louis. - To chyba oznaka tego, że są parą.
- O fuck... No fakt, ostatnio mało czasu poświęcam Alex. A to przez te moje zjebane problemy... Ale mam nadzieję, że już będzie OK. Muszę się z nią wybrać na zakupy, czy coś. W końcu nadal jesteśmy przyjaciółkami.
Louis objął mnie ramieniem.
- Nie mógłbym się na ciebie gniewać - powiedział.
- Lou, a... kupiłeś winko? - zapytałam potulnie i przycisnęłam się do niego.
- Wiedziałem, że zapytasz - powiedział, po czym poszedł do swojego auta, które stało na ulicy przeciwnej i z bagażnika wyciągnął butelkę wina.
20 minut później siedzieliśmy na ławce w Hyde Parku, popijając wino z butelki jak para żuli.
- I pomyśleć, że ja i ty zawsze kończymy tak, jak teraz. Czyli samotnie popijając alkohol - powiedziałam i przysunęłam się do Louisa. Było już ciemno i dość chłodno.
- Widocznie taki nasz los.
Posiedzieliśmy tam jeszcze chyba z godzinę, i poszliśmy do samochodu. W domu nie zastaliśmy Liama. Kiedy reszta zobaczyła, że jestem z Louisem, byli zdziwieni. Harry się odezwał:
- Zayn nam opowiedział o waszym boskim planie. I widzę, że chyba się nie powiódł?
Wystawiłam mu język i usiadłam obok Zayna, opierając głowę na jego ramieniu.
- Alex, idziemy jutro na jakieś zakupy? Albo cokolwiek - rzuciłam.
Przyjaciółka piłując paznokcie, podniosła wolno wzrok.
- Liam się zgubił, a ty chcesz iść na zakupy? Spoko!
- Znajdzie się, tak samo jak Annie.
Louis opowiedział wszystkim, co dzisiaj zaszło... Szczerze mówiąc, z jego perspektywy było to bardzo dramatyczne, i nawet róże, którymi rzuciła go Annie, podrapały mu twarz.
- Lou, do twarzy ci w bliznach - powiedział Niall. - Wyglądasz, jakbyś uciekł z więzienia.
Przez resztę wieczoru dzwoniliśmy do Liama kilkadziesiąt razy, ale włączała się poczta. Oglądaliśmy telewizję, w której na kanale HollywoodGossipsTV akurat mówili o incydencie między mną, a Jasmine Villegas. Kiedy zobaczyłam na ekranie zdjęcie, na którym kłócę się z dziewczyną, zakryłam oczy i jęknęłam.
- O! Ohoho! Ohohohoho! Co to jest? - zapytał zdziwiony Zayn.
Louis zaczął się śmiać i kazał mi opowiedzieć reszcie o co chodzi, co też z pokorą uczyniłam.
- Moja kochana - powiedział Zayn, objął mnie i pocałował w czoło.
- Nie mów mi nawet, żal mi tej dziewczyny... - powiedziałam.
- Z dnia na dzień kocham cię coraz bardziej.
Po 23 każdy już był senny i zasypiał. Powłóczącym krokiem poszłam w stronę swojej sypialni i wzięłam za rękę Alex.
- Co robisz? - dopytywała się dziewczyna.
- Robimy dziś piżama party. Z tym, że zaraz idziemy spać, u mnie - powiedziałam i zamknęłam drzwi z mojego pokoju.
- Jak za dawnych czasów? - zapytała.
- Ehe, dokładnie!
Plotkowałyśmy, śmiałyśmy, wygłupiałyśmy się i gadałyśmy o chłopcach. Było tak, jak w Polsce.

__________________________________________

Wybaczcie, że dodaję tak rzadko -_-
Nie mnie jednak dziękuję wam za wszystkie komentarze :*
Jesteście wspaniali, motywujecie do pisania 




6 komentarzy:

  1. Świetnie! Pisz dużo! Weny twórczej życzę i zapraszam do siebie:
    http://thereason-forthatsmile.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z komentarzem powyżej :)
      P.S. Ja tam bym wolała, żeby główna bohaterka była z Louisem :p :)

      Usuń
  2. Bardzo mi się rozdział podoba. Przepraszam za takie późne komentowanie, ale trochę nie nadążam z komentowaniem xq Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne, zresztą jak zawsze : )

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny rozdział! Byłoby fajnie, gdy coś zaczęło się dziać między Louisem i Mary :)

    Zapraszam do mnie: http://ibreathestyles.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń