YayBlogger.com
BLOGGER TEMPLATES

czwartek, 3 maja 2012

Rozdział 13

Kilka godzin później razem z Louisem i Zaynem weszłam do sklepu odzieżowego. Zayn chciał kupić nowe okulary przeciwsłoneczne, a Lou buty. Miałam tam iść i im doradzić w czym lepiej wyglądają, tak przynajmniej mi powiedzieli (ta skromność!). Kiedy byliśmy w sklepie, Lou oglądając buty, odezwał się:
- Chciałbym dzisiaj zerwać z Annie. Ale nie będę tego robił przez telefon, czy coś, jak jakaś ciota.
Parsknęłam śmiechem.
- Lou, do cioty ci daleko - powiedziałam i zdjęłam z półki parę fajnych trampek. - Te, zdecydowanie. Pasują ci do wielu ciuchów.
- A nie te? - zapytał Lou, wskazując na szare. - Chcę zaprosić ją na kolację.
- Nie, przymierz jeszcze granatowe. A jeśli chodzi o Annie, to chcesz ją zaprosić na kolację i dać jej tam kosza? Dobre zagranie. Nie powinna robić ci sceny.
- Nawet nie chodzi o robienie scen. Po prostu... chcę, żeby nasz związek został zakończony w miłej atmosferze. Te będą dobre - stwierdził Lou, przyglądając się granatowym butom na swoich stopach.
Louis wziął pudełko z butami i podszeł do kasy, a ja namierzyłam Zayna, który robił dziwne miny do lustra. Na nosie miał śmieszne, różowe okulary, a ich metka dyndała mu na nosie.
- Haha, jaki alfons - zaśmiałam się na jego widok.
Dał mi kuksańca w bok.
- Bo się obrażę! Prędzej Bond. James Bond - powiedział i zaczął udawać, że poprawia fryzurę.
- Bez wątpienia. To co, James - powiedziałam i puściłam mu oczko - idziemy do kasy? Bierzesz coś?
- Mhn, te srebrne.
Po zapłaceniu za okulary, wyszliśmy ze sklepu. Przed nim stał już Louis i rozmawiał z Annie.
- Siema, Annie! - przywitałam się i ją objęłam.
- Cześć, Mary! Zayn - powiedziała i podała mu rękę.
- Właśnie się spotkaliśmy - powiedział Louis. - I zaprosiłem ją na kolację.
- Dzisiaj w Orrery, o 18 - powiedziała uśmiechnięta Annie i spojrzała na Louisa z uwielbieniem. - To restauracja najlepszego kucharza i restauratora w Londynie! Nie mogę się doczekać.
"Lou, masz przesrane" - pomyślałam. Annie naprawdę go kochała!
- Taa... to my już pójdziemy - powiedział Zayn i złapał mnie za rękę. - Pa!
- Narazie! - powiedziała Annie.
Również się pożegnałam i razem z Zaynem poszłam w stronę domu.
- Nie uważasz, że głupio postąpiliśmy zostawiając tam Louisa? - zapytałam Zayna.
Ten mnie objął ramieniem i odparł:
- Nie wiem, ale to nie nasza sprawa. Sam się wpakował w toksyczny związek. Nic nie poradzimy. Lou nigdy nie miał szczęścia do dziewczyn.
W domu zastaliśmy tylko Liama.
- Gdzie Hazz, Niall i Alex? - zapytałam.
- Wyszli gdzieś. Chyba na dupy - odpowiedział Liam.
- Na dupy z Alex? - uniosłam brwi i się uśmiechnęłam.
Usiadłam na fotelu.
- No dobra, nie wiem gdzie poszli - stwierdził Liam.
- Lou ma zamiar zerwać z Annie – powiedziałam obojętnie.
- Co? - Liam prawie się zakrztusił colą. - Nie wierzę, że to zrobi.
- Wydawał się mówić serio...
- Nie wierzę, nie da jej kosza.
- Liam, mówię to, co wiem. Jak chcesz to możesz jechać do Orrery, dzisiaj o 18, i się sam przekonać.
- Dobra. Pojadę tam.
- Żartujesz sobie? - zamarłam.
- Nie. I potrzebuję też ciebie.
- Słucham?
- No wiesz, będziemy udawać, że jesteśmy na randce. I... usiądziemy tak, żeby nas nie widzieli! Możemy się przebrać za detektywów.
- Poebao?
- Muszę zobaczyć jak on to robi. Nie wierzę! Nie, żebym uważał, że Louisowi brak odwagi, ale...
- I myślisz, że ja się na to zgodzę?
- I myślisz, że ona się na to zgodzi? - papugował Zayn.
Spojrzałam na Zayna z grymasem i mruknęłam:
- Liam, a jakby nas zobaczyli? Louis nas znienawidzi do końca świata!
- Mam plan.
20 minut później stałam przed Liamem i Zaynem w czarnej, krótkiej peruce, białej koszuli, czarnych, o dwa rozmiary za dużych spodniach i szpilkach z 12 centymetrowymi obcasami. Wyglądałam jak pożal się Boże sekretarka z agencji towarzyskiej.
- Świetnie! - powiedział Liam.
- W co ja się pakuję? - jęknęłam i włożyłam na nos okulary a'la Harry Potter. - Liam, ale mam nadzieję, że ty będziesz wyglądał równie głupio. Jak idziemy razem, jako para, to oboje róbmy sobie siarę naszym wyglądem.
- Ubieram szary smoking - powiedział.
- Aha, czyli arystokracka para niczym z zamku Draculi?
- Coś w tym stylu!
Zayn parsknął śmiechem i mnie objął.
- Moje biedactwo - powiedział.
Prychnęłam. To niesprawiedliwe! Zawsze ja muszę robić sobie przypały. No, nie licząc Alex. Swoją drogą, zastanawiałam się gdzie ona się podziewa.
- Nie wiem po co chcesz tam jechać, Liam. Przecież i tak się dowiesz, czy z nią zerwał, czy nie, tylko trochę później - burknęłam.
- Mary, chcę to widzieć. Na żywca! I jej reakcję, i jego minę - odpowiedział.
Westchnęłam. Faceci bywali równie dziwni, co dziewczyny podczas PMS-u. Spojrzałam na zegar; była 15.
- Mamy jeszcze 3 godziny! Mogę to z siebie zdjąć? Nie będę tak paradować - powiedziałam.
Liam przytaknął i powiedział:
- Ale o 17:40 wyjeżdżamy, więc bądź gotowa. Siadamy gdzieś przy wyjściu, żeby można było się szybko ewakuować.
- W razie pożaru?
- W razie wkurwu Louisa.
- Aaa...
Poszłam do swojego pokoju i zaczęłam ściągać z siebie warstwy tego dziwnego przebrania. Stanęłam przed lustrem i wytrzeszczyłam oczy. O MÓJ BOŻE. Chyba przytyłam! Szybko stanęłam na wagę. Wzięłam głęboki oddech, i spojrzałam na wyświetlacz. O kurwa. Przytyłam. 3 kilo!
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!! - krzyknęłam i szybko zeszłam z wagi.
Do pokoju natychmiast wszedł Zayn. Byłam w samej bieliźnie i stałam przed lustrem krzycząc do swojego odbicia.
- Co się stało? - zapytał chłopak podchodząc do mnie.
- &#@)$&! PRZYTYŁAM! Trzy jebane kilogramy! Za niedługo się z drzwiach nie zmieszczę! Przecież nie jem po 19, unikam słodyczy i cukru w kawie, cholesteloru i zbędnych tłuszczów…
- Ja tam nie zauważyłem, żebyś przytyła.
- ALE JA TAK.
Zayn przewrócił oczami i powiedział:
- Ta waga jest zepsuta. Wyglądasz super.
Miałam łzy w oczach. Natychmiast się ubrałam i wyciągnęłam z szuflady paczkę z papierosami.
- Skąd masz? - zapytał.
- Jestem tu pełnoletnia, zapomniałeś? - powiedziałam i zapaliłam jednego.
- Małolata.
Zaciągnęłam się i powiedziałam przez łzy:
- Nie ma. Od dzisiaj dieta CUD! Zero słodyczy, zero tłustego mięsa, fast foodów, i innego gówna!
- Mary, z kości na ości?
- Widzisz tu gdzieś kości?! - zapytałam robiąc rękami koło w powietrzu wokół mojej sylwetki. - NIE! Bo ich nie ma...
- Lecz się.
- Forever alone! – krzyknęłam i opadłam na łóżko.
Roześmialiśmy się i poszliśmy zrobić obiad. Dietetyczny!
Po 17 do domu weszła Alex, Niall, Harry i Louis.
- Gdzie byliście? - rzuciłam.
- A, tu i tam, w sumie nieważne - odpowiedziała Alex z uśmiechem. - Jest coś do jedzenia?
- Ta, obiad. Odgrzejcie sobie, jest w lodówce. Lou, o której wychodzisz?
- Zjem i zaraz wyjeżdżam. Muszę jeszcze kupić jakieś kwiaty - odpowiedział Louis.
Spojrzałam na Liama. Ten posłał mi porozumiewawcze spojrzenie.
Okej, czyli jednak nasz tajny plan miał się odbyć. Modliłam się tylko, żeby moje przebranie spełniło swoje podstawowe zadanie.

___________________________________




:)
Marta

6 komentarzy:

  1. hahaha nie mogę! wrzucaj szybko następny rozdział! łohohoho <3

    OdpowiedzUsuń
  2. czy ja już Ci mówiłam, że kocham twojego bloga? <3
    zapraszam do mnie, pojawił się 4 rozdział ;)
    http://onedirection-stories.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem ciekawa następnego rozdziału! Jak Agent Liam i Agenta Mary bd w akcji ;* Rozdział genialny ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham twojego bloga seriooo♥
    Będę zaglądała tutaj bardzooo często.!
    Masz talent dziewczynooo!
    Oraz zapraszam do mnie : http://i-shouldhavekissedyou.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. kiedy następny rozdział?! ;p
    zapraszam na swojego:
    http://onedirectionnnnilikeit1.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. wrzucaj następny !! <3 Pzdr Paulinaa

    OdpowiedzUsuń