YayBlogger.com
BLOGGER TEMPLATES

sobota, 8 września 2012

Rozdział 24


Obudziłam się już o 4, bo o 5 miała przyjechać taksówka, a sam dojazd na lotnisko zajmował pół godziny. Wyglądałam naprawdę strasznie! Nie potraficie sobie wyobrazić jak bardzo miałam podkrążone i przekrwione oczy, na mojej głowie był istny armagedon, a co gorsza wyskoczył mi wielki pryszcz na czole. Istny obraz nędzy i rozpaczy. Pognałam do łazienki, umyłam zęby, wzięłam szybki prysznic, ułożyłam włosy. Spakowałam wszystko do kosmetyczki i wpadłam do mojego pokoju. Wybrałam na szybko jakieś ciuchy i usiadłam przed toaletką, po czym nałożyłam korektor pod oczy, trochę pudru, wytuszowałam rzęsy i przeczesałam brwi. O wiele lepiej, teraz mogłam wyjść do ludzi. Następnie wepchnęłam kosmetyczkę do walizki, sama nie wiem jakim cudem ją zmieściłam.
- Już wstałaś? – zapytała sennie mama, stojąc w drzwiach w szlafroku i papciach.
- Tak, za pół godziny mam taksówkę, a muszę jeszcze zjeść, znaleźć bilet i ogarnąć torebkę.
- Znajdę ci te bilety, a ty się tak nie spiesz, bo sobie nogi połamiesz jak będziesz tak latać po tym mieszkaniu – powiedziała mama, zauważając jak szybko i dziko się poruszam po pokoju ubierając skarpetki.
- W porządku, po prostu nie chcę się spóźnić – mruknęłam i poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie dwie grzanki, posmarowałam je dżemem, po czym przygotowałam kawę.
Byłam bardzo zmęczona, głowa mnie bolała, a przy każdym pochyleniu zatoki dawały się we znaki. Przecież nic wczoraj nie piłam, więc to na pewno nie był kac. Siedziałam przy parapecie i po cichu chrupałam grzanki, popijając czasem mleczną kawę. Za oknem był przepiękny pomarańczowo-czerwony wschód słońca, nie mogłam się napatrzeć. Z zamyślenia wybudziła mnie mama, krzycząca z głębi mieszkania, że taksówka już stoi pod domem. Podniosłam się i poszłam do przedpokoju. Walizka i moja torebka były już przygotowane w przedpokoju. Ubrałam buty, zarzuciłam skórzaną kurtkę i westchnęłam. Znów pożegnanie.
- Uważaj na siebie, i bądź ostrożna – powiedziała mama.
- Zayn już o nią zadba – mruknął tata i zwrócił się do mnie: - Zayn to dobry chłopak. Widać, że cię kocha. A ty już masz prawie 17 lat i wiesz co jest dobre, a co nie, prawda? Jesteś już dorosła, a my ci ufamy.
Skinęłam głową na znak, że rozumiem.
- Obiecuję, że przylecę na święta – powiedziałam, przytulając się do rodziców. W oczach miałam łzy. Zawsze mi ich brakowało, kiedy byłam w Anglii. - Papa, kocham was. Będę dzwonić!
Rodzice mi pomachali, a ja wyszłam z mieszkania. Schodząc po schodach szumiło mi w głowie i miałam przed oczami mgłę. Przełknęłam ślinę i zniosłam szybko walizkę na dół, po czym wyszłam z klatki. Uderzył we mnie podmuch ciepłego wiatru, a wchodząc do taksówki słyszałam głośny śpiew ptaków, które tak jakby chciały się ze mną w ten sposób pożegnać.
W taksówce siedziała już Annie, więc poczekałyśmy chwilę na Alex. Po kilku minutach byłyśmy już w komplecie, a kierowca taksówki próbował upchnąć nasze walizki w bagażniku. Kiedy już mu się udało, odjechaliśmy w kierunku lotniska.
- Dobrze się czujesz? – zapytałam Alex, która była bardzo blada i gapiła się w jeden punkt. Spojrzała na mnie nieobecnym wzrokiem i powiedziała:
- Jestem zmęczona, nie chcę opuszczać jeszcze Polski, poza tym myślę nadal o Harrym. Dzwoniłam rano do Nialla i powiedział, że Harry wczoraj wrócił do Katowic bez szwanku.
- No widzisz… On zawsze sobie da radę. Wyjaśnicie to sobie, jak już dolecimy. A teraz nie zaprzątaj sobie nim głowy. Swoją drogą… - zaczęłam, ale przypomniałam sobie, że przecież Annie też jest w aucie, a nie wypadało mówić po polsku. Chciałam jej opowiedzieć o tym, co wczoraj odkryłam w centrum handlowym. – Nieważne, powiem ci potem.
Alex skinęła głową i oblizała wargi. Szczerze mówiąc, nie wyglądała najlepiej.
Annie wyglądała również na zaspaną, miała głowę opartą o siedzenie i grała w coś na telefonie. Wszystkie trzy byłyśmy ubrane w dresy, tylko, że ja w czerwony, Alex w zielony, a Annie w granatowy. Wyglądałyśmy trochę jak atomówki, ale bywa. Kiedy dotarłyśmy na lotnisko, było mało ludzi. Gdzieniegdzie w budynku, na ławkach siedziały pojedyncze osoby, zauważyłam też jakąś wycieczkę szkolną z marudzącymi dzieciakami.
- Musimy iść do odprawy – powiedziała Annie, kiedy stałyśmy przed budynkiem.
W jednej ręce miałam papierosa, a w drugiej puszkę coli. Alex non stop coś mówiła, a Annie gapiła się na zegarek. Ciepły wiatr powiewał mi włosy, a ja czułam się bardzo źle. Cały czas miałam łzy w oczach i jedyną rzeczą, na którą miałam w tamtej chwili ochotę, to wrócić do domu i położyć się do mojego wielkiego, ciepłego łóżka.
- Racja – potwierdziłam, ugasiłam blanta, po czym chwyciłam Alex za rękę i poszłyśmy obie za gnającą Annie. Rany, ale ta dziewczyna miała tempo!
Poszłyśmy do odprawy, następnie udałyśmy się na halę wylotów.
- Idę do sklepu bezcłowego – powiedziała Alex. – Chcę kupić coś słodkiego.
- Idę z tobą – powiedziałam i podniosłam się z krzesła. – Annie?
- Lepiej tu zostanę – powiedziała dziewczyna i uśmiechnęła się nerwowo.
Jak tylko weszłam z Alex do sklepu „Duty Free”, moja przyjaciółka rzuciła się na półkę ze słodyczami, nawet nie zwracając na mnie uwagi. Wzruszyłam ramionami i poszłam na dział z alkoholami. Oczywiście, nie miałam zamiaru nic kupować, w ten sposób mogłabym dać Zaynowi wysłać mnie na odwyk, a tego nie chciałam. A wcale nie piłam za dużo. Czasem, na imprezach, czy coś. Jak byłam samotna i zdołowana, kiedy czułam się niepotrzebna nikomu – wtedy wino było moim najlepszym przyjacielem. Zjechałam półki wzrokiem, od góry do dołu i w oko wpadła mi limitowana edycja Jacka Danielsa. Przełknęłam ślinę, a moja ręka powędrowała w stronę butelki. W połowie drogi opamiętałam się i podeszłam do Alex, która próbowała w rękach zmieścić kolejną paczkę M&M’sów. Pomogłam jej i nagle usłyszałam TEN głos. Ten sam, który błagał mnie wczoraj o numer telefonu. Ten sam, który sprawił mi wczoraj komplement. Odwróciłam się zdziwiona i zobaczyłam Daniela stojącego tyłem do mnie i płacącego przy kasie. Oczy mi prawie wyszły z orbit, i czym prędzej, tak żeby chłopak mnie nie zauważył, wyleciałam ze sklepu prawie w podskokach. Stojąca w kolejce Alex gapiła się na mnie jak na idiotkę, a ja pospiesznie usiadłam na krześle obok Annie.
- Tak szybko? – zapytała i odgarnęła długie włosy.
- Tak… Annie, mam do ciebie sprawę… - zaczęłam i przełknęłam głośno ślinę.
Dziewczyna przerwała czytanie jakiegoś czasopisma o Feng Shui i spojrzała na mnie pytająco.
Wypuściłam powietrze. Jakby jej to powiedzieć? Wiem, że zdradzasz Liama, nie wywiniesz się ladacznico! Nie, na pewno nie. Z resztą nie wiedziałam, czy ona go zdradzała. A może to był ktoś z jej rodziny? Może jakiś znajomy? Nie, wyglądała wtedy na oczarowaną. Na pewno miała z nim bliższe stosunki.
- Annie, ja wczoraj… - zaczęłam, ale usłyszałam głośne: „IGA!”.
Zamarłam. Kilka kroków przede mną stał Daniel.
- Ktoś chyba cię woła – powiedziała Annie unosząc jedną brew. – Tylko, że ty nie masz na imię Iga.
Chłopak chyba to słyszał, bo zrobił kwaśną minę.
- A więc nie Iga – powiedział i się rozchmurzył. – Co za spotkanie!
O Boże! Boże, Boże, Boże, dlaczego mi to robisz? Cóż ja ci uczyniłam, że mnie tak karzesz? Skąd ten palant się tu wziął?!
- Hej – mruknęłam i podałam mu rękę. – Nie, nie mam na imię Iga, ale mógłbyś mnie zostawić? Miło by było. Mam faceta, dwóch nie potrzebuję.
Chłopak nie przestawał się uśmiechać.
- Szczęściarz z niego – powiedział.
- Albo raczej ze mnie szczęściara – mruknęłam.
Annie gapiła się na nas dziwnie, nic nie rozumiejąc z naszego języka, a Alex, która właśnie przyszła uśmiechała się zawadiacko do Marcina, i powiedziała:
- Ona chodzi z Zaynem Malikiem.
- O, z tym z „One Direction”? Przepadam za nimi – poinformował chłopak i wyszczerzył białe, proste zęby.
Zmieszana, skinęłam głową.
- Nie mam zamiaru cię „odbijać” Zaynowi – powiedział cicho. – Chcę tylko znać twoje imię.
- Marta, ale jak musisz, to mów do mnie Mary – bąknęłam i usiadłam obok Annie i Alex.
- A więc, Mary. Może jeszcze kiedyś na siebie wpadniemy – powiedział i podał mi rękę. Nie miałam wyjścia, więc uścisnęłam ją i poczułam, że wciska mi on do ręki kawałek papieru, po czym puścił mi oczko i odszedł.
Spojrzałam na skrawek papieru. Widniał tam numer telefonu z dopiskiem „Proszę, zadzwoń. Daniel”.
Prychnęłam. Czy ten chłopak niczego nie rozumiał? Dobra, będę miła i wyrzucę tej karteczki do kosza. Ale nie zadzwonię, no way.
- Co to za przystojniak, ah! Taki skejcik – powiedziała podekscytowana Alex.
- Racja! Kto to był? – zapytała Annie.
- Spotkałam go wczoraj w centrum handlowym, wpadliśmy na siebie. Nawet go nie znam! Nie mam pojęcia skąd się tu wziął, ale mam nadzieję, że nie leci tam gdzie my.
- No co ty, jest genialnie piękny! A jak się zarumienił na twój widok! To takie słodkie, kiedy chłopak się rumieni... – przekonywała Alex.
Spojrzałam na nią wilkiem.
- Może i jest urodny, ale namolny. Nie lubię takich.
- Aleś ty dzisiaj marudna – burknęła Alex.
Może miała rację? Ale chyba każdy człowiek może mieć zły dzień!
Pokiwałam głową. Byłam w tak kiepskim nastroju, że naprawdę mało brakowało do tego, że zaciupałabym pierwszą osobę, która stanęłaby mi na drodze.
- Postaram się wyluzować, ale nie chcę lecieć do Anglii – powiedziałam, a łza spłynęła mi po policzku. Może i zachowywałam się jak rozkapryszone dziecko, ale nie obchodziło mnie to.
Annie spojrzała na mnie współczująco.
- Chcesz być tu w Polsce, w tej dziurze? Dziewczyno, w Anglii masz horyzonty! Za niedługo idziemy do koledżu, a ty tu takie cyrki odstawiasz – powiedziała Alex z naburmuszoną miną.
- Co? Myślałam, że będziemy się uczyć indywidualnie – powiedziałam z kamienną twarzą. – Tak, jak chłopcy.
Alex opuściła głowę i powiedziała:
- Ale pomyślałam, że co nam szkodzi spróbować? Jak się nam nie spodoba, to szybko załatwimy indywidualne, mamy to na zawołanie. Ale może akurat nam się powiedzie, nie myślałaś o tym?
- Pomyślę nad tym. Może i jest w tym trochę racji.
Nie miałam głowy, żeby się nad tym zastanawiać, więc po prostu gapiłam się w jeden punkt przez kolejną godzinę. Czekałyśmy i czekałyśmy, aż w końcu na telewizorze wyświetliło się, że możemy wychodzić już z budynku do autobusu, który podwiezie nas pod samolot. Czym prędzej więc zebrałyśmy manatki i ruszyłyśmy razem z innymi pasażerami w stronę wyjścia. I co gorsza, Daniel wsiadł do tego samego autobusu, co my. Nie zauważył nas, bo skryłyśmy się na szarym końcu autobusu, otoczone masą ludzi.
Lot minął szybko. Większość czasu spędziłam na sms-owaniu z Zaynem i gapieniu się przez okno. Zawsze lubiłam patrzeć w chmury, wydawało mi się, że to bita śmietana, a ja wyobrażałam sobie, że leżę z Zaynem na takiej jednej puszystej chmurce. Romantyczka się we mnie zbudziła, czy co?
Gdy tylko wyszłyśmy z samolotu, Annie zaczęła machać komuś jak szalona. Zobaczyłam, że nieopodal stoi Liam uśmiechający się od ucha do ucha, Niall, Louis oraz Zayn.
- Tęskniłem za tobą! – powiedział Liam i przytulił Annie, kiedy już stanęłyśmy obok chłopców.
Gapiłam się na Zayna jak idiotka i nie mogłam oderwać wzroku. Albo on wyglądał jeszcze bardziej bosko niż zwykle, albo po prostu się za nim tak stęskniłam. Rzuciłam mu się w ramiona.
- Jeden dzień bez ciebie, a prawie płakałem z rozpaczy, że nie ma cię przy mnie – powiedział drżącym głosem. Staliśmy tak wtuleni w siebie, ja wdychałam jego charakterystyczny, delikatny zapach i delektowałam się chwilą.
- A gdzie Hazz? – zapytała Alex, wybudzając mnie z zamyślenia.
Oderwałam się powoli od Zayna i rozejrzałam wokół siebie. Faktycznie, Harry’ego nie było, teraz dopiero to zauważyłam.
- No kurwa, gdzie on jest? – powtórzyła Alex.
- Harry poleciał na Florydę, do Stanów – powiedział cicho Niall.
- Słucham?– zapytała Alex i spojrzała porozumiewawczo na Louisa.
- Nawet nie wiemy po co tam pojechał – powiedział szybko chłopak.
- Louis, chodź na słówko – powiedziała Alex i chwyciła chłopaka za ramię, po czym odeszli kilka kroków.
Ja, nie zwracając uwagi na nic innego, pocałowałam Zayna i w sumie nie ważne gdzie byłam. Ważne, żeby był ze mną Zayn, to mi wystarczało.


:)

sobota, 11 sierpnia 2012

Rozdział 23

W nocy obudził mnie dźwięk mojego dzwonka. Zaspana, nie podnosząc się, wyciągnęłam spod kołdry rękę, chwyciłam telefon i odebrałam.
- Tak?... – zapytałam sennie.
- Mary? – usłyszałam cichy głos Alex. – Przepraszam, że cię tak budzę o tej porze… Ale po koncercie, jak tylko weszłaś do swojej klatki, ktoś mnie szarpnął za ramię i okazało się, że to Hazz, nawet nie wiem skąd się tam wziął. Powiedziałam mu, żeby spadał do chłopaków, bo nie mam siły na seks ani nic takiego. Strasznie nalegał, ale mu się wyrwałam i powiedziałam, żeby nie przeginał. Położyłam się spać, ale nie umiem zasnąć, musiałam zadzwonić i ci powiedzieć. Jak mam być szczera, to trochę się go wystraszyłam. Wyglądał na pijanego.
Po chwili ciszy, odezwałam się:
- Alex, nie przejmuj się. Harry jest jaki jest, ale na pewno by cię nie skrzywdził. Na pewno jak przyjedziemy do Anglii, wszystko będzie OK. Teraz się wyluzuj i spróbuj zasnąć.
- Nie wiem czy pakowałabym się w ten „związek”, jakbym wiedziała jak z nim jest. Chociaż trudno nazwać to coś „związkiem”, bo on chyba chce mnie tylko wykorzystać. Ale może się mylę, nieważne. Idę spać. Dzięki i sorry, że cię obudziłam. Pewnie śniłaś o seksownym, umięśnionym Zaynie i nie ma miejsca w twoim śnie na mnie i moje problemy…
- Alex, dobranoc – powiedziałam z uśmiechem na twarzy i odłożyłam telefon.
Nie wstrząsnęła mną ta wiadomość; już od dawna wiedziałam, jakie z Harry’ego ziółko. Wiedziałam o tym, że zmieniał dziewczyny jak rękawiczki i lubił się zabawić, ale jednocześnie miałam pewność, że nic by nie zrobił Alex, bo jest w gruncie rzeczy naprawdę dobrym i inteligentnym człowiekiem.
Wywietrzyłam trochę pokój, po czym ponownie zasnęłam. Rano zwlekłam się z łóżka przed 10. Ogarnęłam trochę pokój, i siebie, bo mój wygląd dawał wiele do życzenia; piżama urodą nie grzeszyła, a nieułożone włosy wołały o pomstę do nieba.
Tak jak się spodziewałam, rodzice przyjechali w nocy, a teraz smacznie spali. Poszłam więc do kuchni, wypiłam kawę, i zjadłam owsiankę. Spojrzałam za okno; była dziś piękna pogoda, słońce intensywnie przygrzewało, a na niebie nie było żadnej chmurki. Zostawiłam rodzicom karteczkę i pojechałam do drogerii oraz sklepu żywnościowego. Musiałam się zaopatrzyć w polskie kosmetyki i jedzonko, bo tego mi zawsze brakowało w Anglii. Kupiłam to, co miałam, a biegnąc na autobus wpadłam na Annie, która właśnie skądś wracała. Zamieniłyśmy kilka zdań, umówiłyśmy się, że na lotnisko pojedziemy taksówką, którą zamówi ona, i pożegnałyśmy się, a ja pobiegłam na następny autobus. W domu zastałam sprzątających rodziców.
- Hej – przywitałam się. – Pomóc w czymś?
- Tak, w swoim pokoju masz listę zadań... Skoro już jutro wyjeżdżasz to pomóż nam chociaż posprzątać, a potem pojedziemy do centrum handlowego coś zjeść, piszesz się? Za 3 godziny masz być gotowa – powiedziała mama i zrobiła przerwę w myciu okien.
- Obym tylko zdążyła się spakować – mruknęłam, rozebrałam buty i weszłam do swojego pokoju. Na biurku leżała długa lista moich obowiązków, na której widok cicho jęknęłam. Mycie okien, wycieranie podłóg, wyczyszczenie kuchenki mikrofalowej i piekarnika, mycie naczyń i zmiana pościeli?! Tak, może jeszcze frytki do tego. Nie wyrobię się w jeden dzień, a co dopiero w 3 godziny! Przebrałam się szybko w szary dres, spięłam włosy i zakasałam rękawy. Byłam gotowa do roboty, musiałam tylko spiąć dupkę. Zebrałam do swojego pokoju wiadro z wodą i płynem, mopa, na łóżku położyłam nową pościel, płyn do szyb, szmatkę i papierowe ręczniki. Szybko wymyłam wszystkie podłogi w domu, naprawdę uwinęłam się w 20 minut. Szybko umyłam okna w moim pokoju, pozmywałam naczynia i zrobiłam porządek z mikrofalówką oraz piekarnikiem. Na samym końcu przebrałam pościel i dumna z siebie poszłam pod prysznic.
- Gotowe! – powiedziałam, stając w drzwiach salonu.
- Świetnie, to jedziemy – powiedział tata i podniósł się z fotela. Mama uczyniła to samo.
10 minut później szukaliśmy miejsca na parkingu przed centrum handlowym. Było dziś naprawdę dużo aut, a ilość miejsc parkingowych była bardzo ograniczona. W końcu, po długim lustrowaniu widocznej powierzchni parkingu, znaleźliśmy miejsce i ruszyliśmy w stronę budynku. Już prawie zapomniałam jak wyglądał; w Anglii chodziłam tylko do Westfield, Debenhams czy Harrods, i nasze poczciwe centrum w Katowicach było w porównaniu do tych gigantów niczym mrówka. Najpierw poszliśmy kupić mi jakieś buty sportowe, później wpadliśmy na chwilę do Apple Store po pokrowiec na mój telefon. Wstąpiliśmy też do Empika, w którym kupiłam breloczek do kluczy oraz masę książek.
- Muszę iść do toalety – powiedziałam z kwaśną miną.
Rodzice dali do zrozumienia, że w porządku i poinformowali mnie, że idą do perfumerii, a ja ruszyłam w stronę toalet. Co chwila na mojej drodze widziałam ludzi dziwnie na mnie patrzących, albo szeptających. Nie zwracając na nich uwagi, szłam dalej. Nagle moją uwagę przykuła pewna para, stojąca nieopodal mnie. Wytężyłam wzrok i rozpoznałam w dziewczynie Annie. Mężczyzny nie znałam, ale wydawał się o wiele starszy od Annie, na moje oko miał około 30 lat. Można było się pokusić o stwierdzenie, że bardzo dobrze się ze sobą dogadywali; z mojej perspektywy tak to wyglądało. Annie cały czas się śmiała, za pewne z żartów mężczyzny, a ten się do niej przystawiał. Hola, hola! A co z Liamem? Co to w ogóle za koleś? Gapiąc się na nich szłam dalej, i nie zauważyłam chłopaka stojącego na mojej drodze.
- Ojej, przepraszam, zagapiłam się – burknęłam i podniosłam głowę.
Moim oczom ukazał się wysoki szatyn o niebieskich oczach i przemiłym uśmiechu. Na głowie miał full cap, ubrany był w czarną bluzę i szare rurki.
- To chyba była moja wina, stoję na środku przejścia – powiedział i uśmiechnął się jeszcze szerzej. – Ale w sumie nie żałuję, jeszcze nigdy nie poturbowała mnie tak piękna kobieta.
Poczułam, że robię się czerwona jak soczysty buraczek i uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Dziękuję – powiedziałam i próbowałam ominąć chłopaka, ale cały czas zagradzał mi drogę, i widać było, że robi to umyślnie.
Opadły mi ręce. Czego on chciał? Przecież dałam mu do zrozumienia, że nie mam zamiaru zawierać znajomości na środku korytarza w centrum handlowym, kiedy czekają na mnie rodzice, a mi niemiłosiernie chce się siku! No dobra, może nie tak dobitnie, ale i tak można było wyczytać z mojej twarzy brak zainteresowania.
Westchnęłam i założyłam ręce.
- Bardzo chciałabym się dostać do toalety – powiedziałam marudnie.
- Puszczę cię jak wyjawisz mi swoje imię – powiedział chłopak, nadal uśmiechnięty.
- Iga – skłamałam.
- Daniel – powiedział chłopak i podał mi rękę. Uścisnęłam ją. – To co, Iga. Wybierzesz się gdzieś ze mną?
Jezus, dlaczego ludzie muszą być tak namolni?
- Przepraszam, ale spieszę – powiedziałam i ominęłam go.
Złapał mnie za ramię i powiedział:
- To podaj mi przynajmniej swój numer telefonu.
Podałam mu 9 cyfr, które pierwsze mi przyszły na myśl, pożegnałam się i poszłam w końcu do toalety.
Myjąc ręce, zastanawiałam się kiedy ostatnio spotkało mnie coś tak miłego. Chłopak był w sumie przystojny, miał fajny głos i przyjazne usposobienie. Uśmiechałam się na samą myśl. A może byłam zbyt oschła? Może powinnam była mu podać mój prawdziwy numer telefonu, a nie zmyślać?
Spojrzałam do lustra. Fryzura mi się rozwaliła całkowicie, na głowie miałam teraz jedną wielką szopę, a podkrążone oczy widoczne były chyba na kilometr. Jak mogłam się komuś spodobać w takim stanie? Pokręciłam głową i poszłam do rodziców. Byli w Sephorze; mama stała przy kasie i kupowała perfumy J’adore, a tata oglądał coś innego. Ja wybrałam sobie miniaturkę perfum Marca Jacobsa Daisy oraz Sephorowski lakier do paznokci, po czym za wszystko zapłaciłyśmy i wyszliśmy w trójkę ze sklepu. Udaliśmy się szybkim krokiem w stronę części restauracyjnej, bo było już po 19, a jako, że jutro samolot miałyśmy na 8, chciałam się porządnie wyspać. Zamówiliśmy dużą pizzę z pepperoni i usadowiliśmy się przy stoliku. Zabrzęczał mi telefon. Spojrzałam na wyświetlacz; dostałam wiadomość od Zayna. „Jesteśmy właśnie w Warszawie na lotnisku, za chwilę mamy wylot. W Krakowie było wspaniale, ale opowiem ci jak już będziemy razem. Nie widzieliśmy się zaledwie jeden dzień, a już tęsknię jak wariat. Nie mogę się doczekać, aż się jutro zobaczymy. Odbierzemy was wszyscy na lotnisku, nie zapomnijcie o Annie! Miłej podróży.” Prawie zapomniałam o Zaynie, wiem – wstyd się przyznać. Uśmiechnęłam się i odpisałam mu coś miłego, po czym zabrałam się za wcinanie pizzy. Przegadałam z rodzicami cały wieczór, i nawet się nie zorientowaliśmy kiedy wybiła 21:30, więc zebraliśmy manatki i pojechaliśmy do domu.
Spakowałam się bardzo szybko, choć trudno mi było zmieścić w walizce wszystkie nabytki z Polski, ale po chwili kombinowania jakoś to wszystko upchałam. Posunęłam się nawet do tego, że usiadłam na walizce, żeby się domknęła, i jak widać – dla chcącego nic trudnego. Weszłam jeszcze szybko na Twittera, i zobaczyłam, że przybyło mi ponad 320 followersów. Poszperałam jeszcze w sieci, zrelaksowałam się, i poszłam spać. Cały czas myślałam o Danielu poznanym w sklepie, ale spać nie dawała mi też sprawa z Annie. Musiałam z nią to wyjaśnić, bo coś mi tu śmierdziało. I to nie były bynajmniej moje wymysły, bo wiedziałam, kiedy coś jest na poważnie, a kiedy coś mi się wydaje. No, wtedy przynajmniej tak myślałam.


_______________________________________________________

Hej, heja! chciałabym tylko poinformować, że za 5 godzin wyjeżdżamy z Olą i moimi rodzicami na lotnisko i lecimy do Egiptu na 2 tygodnie, i notek nie będziemy dodawać. Jak tylko przylecę to dodam kolejny rozdział ;) 

Pozdrawiam xx
Martaaaaaaaaaaaaaaa 





piątek, 27 lipca 2012

Rozdział 22

Weszłyśmy do budynku i zaraz tego pożałowałyśmy. Ruszył na nas tłum dzikich fanek wymachujących rękami i transparentami. Spojrzałam na Alex; wyglądała na przestraszoną, więc rzuciłyśmy się we trzy do ucieczki. Biegłyśmy ile sił w nogach, skręcałyśmy w różne korytarze i próbowałyśmy zgubić natrętne dziewczyny. W końcu jakoś je zmyliłyśmy i znalazłyśmy weście za kulisy. Już chciałam otworzyć drzwi, kiedy Karina mnie powstrzymała.
- O co chodzi? – zapytałam zdziwiona.
Alex spojrzała na nią z poważną miną i uniosła brwi.
- Oni tam są? – zapytała Karina drżącym głosem.
- Powinni być, no chyba, że już fanki ich uprowadziły – odpowiedziałam w żarcie.
- Ja mówię poważnie… Czuję się jak przed egzaminem! Stres mnie zżera.
- Po prostu się uspokój… to nie matura – powiedziałam.
- Racja, racja – powiedziała, wzięła głęboki wdech i skinęła głowa. – W takim razie przed maturą chyba umrę!
Alex postukała się w głowę, a ja zapukałam do drzwi. Po kilkudziesięciu długich i cichych sekundach czekania, otworzył nam jeden z ochroniarzy chłopców i odezwał się po angielsku:
- Koncert zaczyna się dopiero za pół godziny, za kulisy osoby nieupoważnione NIE MAJĄ wstępu, zrozumiano?
- Em, bardzo przepraszam, ale mamy przepustki. Mamy miejsca vipowskie i wstęp za kulisy. Poza tym, znamy się z chłopakami – powiedziała Alex i podała ochroniarzowi nasze bilety.
Mężczyzna spojrzał na nie, potem na nas.
- Rozpieszczone małolaty – mruknął. – Louis, chodź no na chwilę! Znasz je?
Louis pojawił się w drzwiach i widząc nas, uśmiechnął się szeroko.
- O, Alex, Mary… i ładna koleżanka – powiedział z zawadiackim uśmiechem i wpuścił nas do środka.
Ochroniarz się odsunął i posłał nam przepraszający uśmiech.
W pokoju były dwie wielkie kanapy, stolik na którym stało aktualnie kilka butelek wody i miska z owocami, oraz wielka toaletka z lusterkiem. Przy ścianie stało kilka krzeseł.
Na kanapie siedział Harry i Niall, Liam stał przy oknie, Zayn siedział przed toaletką, a stylistka robiła mu fryzurę.
- No hej, kochasie – powiedziała Alex. – Przyprowadziłyśmy przyjaciółkę.
Wszyscy podnieśli wzrok i spojrzeli na Karinę, która w momencie się zarumieniła.
- Hej! – powiedziała szybko i uśmiechnęła się nieśmiało.
- No witam, witam – powiedział Niall i pomachał. – Jestem Niall.
- Wiem jak się nazywacie! Ty jesteś Niall, ty Harry, to jest Liam, tutaj siedzi Zayn, a to Louis! – powiedziała i zaczęła podchodzić do każdego z chłopców i podawać mu rękę. Zatrzymała się na chwilę przy Louisie, bo ten nie chciał puścić jej dłoni.
- No, widzę że kogoś znów trafiła strzała amora – powiedział Zayn, wstał i wziął mnie za ręce. – Wyglądasz pięknie.
- Dziękuję. Za kwiaty i karteczkę też – powiedziałam.
Pocałował mnie w usta, a mi jak zwykle zrobiło się gorąco.
- To też było miłe – powiedziałam cicho i uśmiechnęłam się do niego zalotnie. No, przynajmniej tak myślałam.
- A w ogóle, to dobrze się czujesz? - zapytał i opuścił głowę.
Uniosłam jedną brew, skinęłam głową i zapytałam:
- Ja tak, ale Zayn, czy z tobą wszystko w porządku?
- Po prostu się trochę… stresuję. Jak zawsze przed koncertem.
- To tylko koncert, to ma być dla was i publiczności zabawa. Nawet jak ci coś nie wyjdzie, to fanki nawet nie zwrócą na to uwagi, będą zbyt zajęte jaraniem się wami. Po prostu wyluzuj się.
- Niby tak, ale jakbyś była na moim miejscu, to byś mówiła inaczej, uwierz – powiedział i odgarnął mi grzywkę.
- I tak wypadnie świetnie, jak zwykle – powiedziałam i posłałam mu uśmiech.
Odwzajemnił uśmiech i zaczął mnie żartobliwie całować po szyi, ale odsunęłam się szybkim ruchem i pociągnęłam go w stronę kanapy, na której siedziała reszta.
- Gotowi? – zapytał Paul, który właśnie wszedł do pomieszczenia. – Swoją drogą te fanki są niebezpieczne! Prawie mnie zabiły. O, hej Mary! Alex, i?... – zapytał spoglądając na Karinę.
- Karina – powiedziała dziewczyna i posłała mu przyjazny uśmiech.
- Bardzo ładne imię – powiedział i spojrzał na zegarek. – No chłopcy, rozgrzejcie jeszcze głosy i idźcie się przebierać. Mało czasu!
Chłopcy skinęli głowami, a ja się zorientowałam, że przecież brakuje jednej osoby.
- A gdzie Annie? – zapytałam i rozejrzałam się po pokoju, myśląc chyba, że ją przeoczyłam.
- Jak zwykle coś załatwia na mieście – powiedział Liam. – Ale powinna tu zaraz być, i wtedy już będziemy w komplecie.
15 minut później chłopcy już się przebierali, i byli gotowi dać czadu na scenie, kiedy do pomieszczenia weszła rozpromieniona Annie.
- Cześć wszystkim! – powiedziała i przywitała się z każdym. Kiedy doszła do Kariny, również się przedstawiła. Następnie podeszła do Liama i go pocałowała. – Muszę wam powiedzieć, że strasznie ciężko się jest tu poruszać. Nie ma metra! Poza tym przed Spodkiem jest chyba milion fanek! Nie chcę wiedzieć co się dzieje teraz w sali koncertowej. Ale dziewczyny, my chyba już tam pójdziemy, co? Dajmy chłopakom kilka minut prywatności.
Alex skinęła głową, pocałowała Harry’ego w policzek, a ja, wychodząc życzyłam im powodzenia.
Kiedy po długiej przeprawie weszłyśmy do sali koncertowej, była ona wypełniona po brzegi. Jakoś docisnęłyśmy się do naszych miejsc przy scenie i odetchnęłyśmy. Do koncertu zostały 3 minuty.
- O matko, ale jestem podekscytowana! – powiedziała Karina. – To pierwszy tak ogromny koncert, na którym jestem! W dodatku na miejscu VIP! To spełnienie marzeń.
- Coś czuję, że będzie niezłe show – powiedziała Alex.
Po kilku minutach rozbłysnęły światła, scena pogrążyła się w fioletowej mgle i rozdźwięczała muzyka. Na scenę wbiegli chłopcy i zaczęli śpiewać „What Makes You Beautiful”. Wszystkie fanki oczywiście zaczęły przeraźliwie piszczeć i śpiewać razem z nimi. Od chłopaków biła niesamowita energia, muzyka dźwięczała mi w głowie, i było naprawdę świetnie. Karina i Alex tańczyły razem, a Annie skakała w rytm muzyki, istne szaleństwo. Następnie poleciały kolejno: One Thing, Up All Night, More Than This, Everything About You, Taken, Same Mistakes, I Wish, Stole My Heart, I Want, Save You Tonight. Z każdą kolejną piosenką było jeszcze głośniej i było widać, że chłopcy już czują się pewnie. Po “Save You Tonight”, nastała kolej na ostatnią na dzisiaj piosenkę: „Gotta Be You”. Przy tej piosence każdy chłopców zawsze brał za ręce dziewczyny z widowni. Tym razem jednak Zayn usiadł na brzegu sceny, tak, że mogłam go dotknąć, i nawet przytulić.
- Co robisz? – zapytałam go zaciekawiona.
Puścił mi oczko i powiedział do mikrofonu.
- Widzę, że dobrze się bawicie, ale niestety koncert już dobiega końca. Jednak została jeszcze ostatnia piosenka. W związku z tym, że dzisiaj wypada 6-miesięcznica, czy też inaczej „półrocznica” mojego udanego związku z tą oto tutaj damą, – wskazał na mnie – chciałbym zadedykować jej właśnie „Gotta Be You”. Bardzo cię kocham, Mary.
W tamtej chwili myślałam, że padnę na cycki. Nogi miałam jak z waty, a mój wzrok skupiał się tylko na Zaynie. Słyszałam, że Alex coś tam mówi, Annie chyba mi gratulowała, ale ja nie słyszałam nic prócz piosenki. Zayn trzymał mnie za rękę i patrzył prosto w oczy, a ja czułam się jak w niebie. Spojrzałam też na Harry’ego, który całą przez piosenkę, wzrok miał wbity w zachwyconą Alex, natomiast Liam trzymał rękę Annie. Widziałam, że Niall i Louis nie mogą oderwać wzroku od Kariny, co szczerze mówiąc mnie trochę zaniepokoiło. Miałam nadzieję, że nie będzie między nimi żadnej wojny, bo byłoby kiepsko, tym bardziej, że Karina mieszkała w Polsce. Wraz z końcem piosenki, chłopcy pomachali wszystkim, podziękowali, powiedzieli „Kochamy Polskę!” i zeszli ze sceny za kulisy. Mi serce nadal waliło i miało wylecieć z klatki piersiowej, ale trzymałam się dzielnie. Razem z Alex, Annie i Kariną wyszłyśmy przed spodek, bo nie chciałyśmy się przeciskać za kulisy, gdyż chłopcy właśnie robili zdjęcia z fankami, dawali autografy itp. Mimo to, że chłopcy już dzisiaj, za kilka godzin wyjeżdżali do Krakowa, a potem do Warszawy, i już nie było szansy, żeby się z nimi pożegnać, to dla mnie to, co zrobił Zayn było wystarczającym i zdecydowanie najlepszym pożegnaniem na świecie.
Czułam się dziwnie. Nadal pulsowało mi w skroniach, cała się trzęsłam, ale rozpierało mnie szczęście, i uśmiech nie schodził z twarzy.
- O kurna, Mary, ale ci zazdroszczę! – wykrzyknęła Karina, kiedy znalazłyśmy się już na świeżym powietrzu.
- Ale widziałyście jak Harry na mnie patrzył! Tym jego wzrokiem! O Boże, myślałam że umrę! – powiedziała Alex i udawała, że mdleje.
Uśmiechnęłam się pod nosem i powiedziałam:
- Tak, było świetnie. Zajebisty koncert, oni są naprawdę genialni.
- Racja. A ja spędzę jutro cały dzień z rodziną, w końcu pojutrze rano wylatujemy. Ale w sumie trochę tęsknię za Anglią – powiedziała Alex.
- Ja jutro wybiorę się na zakupy – stwierdziła Annie.
- A ja… - zaczęłam. W sumie nie wiedziałam nawet, czy rodzice są już w domu. Sama nie wiedziałam, co będę robić. – Chyba będę się opierdalać, jak zwykle.
- Dziewczyny, ja muszę się zbierać. Nie potrafię wyrazić tego, jak bardzo was kocham za dzisiejszy wieczór! To było cudowne. Będę za wami tęsknić, ale mam nadzieję, że za niedługo znów się pojawicie w Polsce. Obiecajcie, że będziecie pisać – powiedziała Karina i się do nas przytuliła.
Zapewniłyśmy ją o tym, że będziemy utrzymywać z nią kontakt i pożegnałyśmy się, po czym odprowadziłyśmy Annie pod hotel i same pojechałyśmy prawie pustym autobusem do domu.
W mieszkaniu nie zastałam jeszcze rodziców, ale byłam prawie pewna, że przyjadą w nocy. Byłam padnięta, chciało mi się spać, a gardło mnie bolało od pisków i śpiewania. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w piżamę i wskoczyłam do łóżka. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu; była godzina 22:46. Odłożyłam telefon, ale chwilę później zdecydowałam się napisać do Zayna. Treść SMS-a brzmiała: „Nie potrafię przestać myśleć o dzisiejszym koncercie, szczególnie o końcówce. Jesteś cudowny. Miłej podróży, spotkamy się w Londynie. Już za tobą tęsknię”. Zadowolona z siebie, schowałam telefon pod poduszkę i zasnęłam w kilka minut.

_______________________________________


Cześć ludziska, co u was? Ja się nudzę, jak cholera. Ola wyjechała teraz na weekend, a ja siedzę w domu. Chyba dostanę pierdolca. Ciągle słucham tego: KLIK , tekst znam na pamięć więc widzicie ile daje siedzenie w domu :D LOL, dobra nie będę marudzić. U mnie serio sie nic nie dzieje, opowiadanie rzadko piszę, skończyłam niedawno 28 rozdział i obawiam się, że to już pomału koniec. Mam nadzieję, że podoba wam się to moje głupie opowiadanie. Fajny chłopak przychodzi na nasze osiedle, więc spadam podglądać czy czasem tu gdzieś się nie kreci :D Papa!

Marta xx






piątek, 20 lipca 2012

Rozdział 21

Obudziłam się bez Zayna u boku, jednak czekała na mnie bardzo miła niespodzianka; na stoliku nocnym leżał bukiet kwiatów i liścik. Uśmiechnęłam się szeroko i chwyciłam kartkę papieru do ręki. Pisało na niej: „Przepraszam, że nie mogę być dzisiaj z tobą. Spotkamy się dzisiaj na koncercie. Macie załatwione 3 vipowskie miejsca w pierwszym rzędzie, więc możecie z Alex wziąć kogoś. Kocham Cię. Zayn” . Poczułam motyle w brzuchu. Nie umiałam się doczekać występu! Słyszałam, że dziewczyny oszalały na punkcie One Direction, fanki zjeżdżały się nawet z Czech czy Słowacji. Poszłam do salonu. Nie było nikogo, kanapa była złożona i wszystko posprzątane. Spojrzałam na zegar; było po 11, zadzwoniłam więc do Alex.
- Halooo? – powiedziała zaspana przyjaciółka.
- Alex, wstawaj. Chłopcy już pojechali, ale mamy 3 miejsca w pierwszym rzędzie. Kogo zabieramy?
- Hmm… - przyjaciółka na chwilę się zawiesiła. – Może Karinę?
- Dobry pomysł.
- Zadzwonię do niej, i spotkamy się za dwie godziny przed twoim blokiem – powiedziała Alex i się rozłączyła.
Dawno się nie widziałyśmy z Kariną. Była naszą kumpelką w gimnazjum, ale potem był mój wyjazd, później Alex… i jakoś nasze drogi się rozeszły. Nie mniej jednak, fajnie by było odnowić kontakt. Tym bardziej, że Karina też przepadała za One Direction.
Przebrałam się w szare jeansy, biały top i bluzę z Hollistera, i zajrzałam do lodówki. Pustka. Nagle przypomniała mi się reklama serka „Danio” i „Za sałatą”! W lodówce była sałata, a za nią… jogurt pitny light. Fuj, śliwkowy… w sumie lepsze to niż nic. Mina mi zrzedła, ale wyciągnęłam butelkę i usiadłam przy stole. Przygotowałam sobie kartkę i długopis i zaczęłam pisać na brudno podanie o nauczanie indywidualne do collegu. W Polsce skończyłam gimnazjum i mówiąc szczerze, po wyjeździe do Anglii chciałam przestać się uczyć. Ale zrozumiałam, że college muszę ukończyć, jakbym nie wiem jak nie chciała. Z resztą rodzice będą o wiele bardziej szczęśliwsi, a ja przecież też chcę kiedyś zacząć pracować, a nie utrzymywać się tylko z ich ‘kieszonkowego’. Napisałam kilka zdań, po czym przeczytałam je na głos, stwierdziłam, że są bez sensu i je skreśliłam. Szczerze mówiąc nie miałam głowy na to, żeby pisać coś takiego. Jestem w Polsce i nie mogę myśleć o głupiej szkole. Muszę się nacieszyć rodziną i moim krajem. Podśpiewując, zgniotłam kartkę i wyrzuciłam z uśmiechem do kosza. Około 14 siedziałam z Alex i Kariną w knajpie i sączyłam piwo z sokiem.
- No co ty! Masz dla mnie wejściówkę?! – zapytała Karina z niedowierzaniem.
- Mam, i to w pierwszym rzędzie – odparłam i się uśmiechnęłam.
Dziewczyna chwyciła szklankę z piwem Redd’s i zaczęła je szybko sączyć przez rurkę. Alex spojrzała na nią podejrzliwie i powiedziała:
- Nie uduś się!
- Czy to znaczy… że zobaczę… Louisa? – zapytała cicho Karina, zaprzestając na chwilę pić.
Skinęłam głową.
- Ale to już dzisiaj! W co ja się mam ubrać?! Muszę iść do kosmetyczki! – powiedziała i wstała.
- Karina, siadaj! Spokojnie, koncert zaczyna się dopiero wieczorem. Do tego czasu zdążysz się milion razy przygotować. Chill out – powiedziałam i uśmiechnęłam się.
- Łatwo ci mówić, przebywasz z nimi na co dzień – powiedziała z naburmuszoną miną i usiadła.
- Dziewczyny, Harry mi dzisiaj zostawił karteczkę… - zaczęła Alex.
- Mi też! – powiedziałam podekscytowana. – Znaczy nie Harry, tylko Zayn.
- Napisał: „Dzisiaj spotkamy się dopiero na koncercie. Ale po występie możemy gdzieś iść… Reflektujesz? Hazz. xx”.
- Pierdolisz! Znowu się bzykniesz? – zapytałam z wyrzutem.
Karina spojrzała na Alex zdziwiona i zapytała:
- STRACIŁAŚ JUŻ DZIEWICTWO?!
Alex złapała się za głowę i kazała nam być ciszej.
- Tak – powiedziała. – Tak, straciłam, do kurwy nędzy.
- Z Harrym?! – zapytała Karina, sącząc piwo.
Spojrzałam na Alex pytająco. Ta, zmieszana, odparła:
- T-t-tak.
- Fajnie, że się dowiedziałam – powiedziała Karina.
- Chcesz ten bilet, czy nie? – zapytała Alex i podniosła jedną brew.
Dwie godziny później stałam przed lustrem w moim pokoju i przeglądałam się z każdej strony. Alex siedziała na moim łóżku z laptopem na kolanach.
- Nie mam pojęcia co mam włożyć! – powiedziałam wkurzona i zdjęłam z siebie kolejną sukienkę, którą przymierzałam. Na krześle przy toaletce leżała już spora kupa ciuchów, a ja nadal nie mogłam znaleźć nic odpowiedniego.
Przyjaciółka zamknęła laptopa i zmierzyła mnie wzrokiem.
- A ta granatowa? – zapytała, podchodząc do szafy i wyciągając z niej sukienkę.
- Zapomniałam o niej! – powiedziałam i wzięłam ją do ręki.
Była do cudowna sukienka, trochę za kolano, w kolorze głębokiego granatu. Miała dość duże wycięcie na plecach, ale dekolt z przodu był dość mały. Była na ramiączkach, ale były one ozdobione marszczonym materiałem obszytym srebrną nitką. Dostałam ją na moje 16 urodziny od rodziców, nie nosiłam za często i po prostu o niej zapomniałam.
Szybko dobrałam do niej srebrne szpilki i torebkę, przebrałam się i stanęłam przed lustrem.
- O, tak – powiedziałam usatysfakcjonowana. – To będzie dobry zestaw.
- Wyglądasz super – powiedziała Alex, która też zdążyła się przebrać. Spojrzałam na nią i szczęka mi opadła.
- O JEZU – wymamrotałam na jej widok. Wyglądała pięknie! Włosy miała spięte w wysoki kok, czerwoną, obcisłą sukienkę i czarne, dość wysokie szpilki.
- Jeszcze musisz mi zrobić makijaż – powiedziała i usiadła na krześle.
Zabrałam się do roboty; po skończeniu jej makijaż, zabrałam się za swój, i tak oto po 3 godzinach przygotowywania się, byłyśmy już wyszykowane. Przed wyjściem zadzwoniłam do mamy i powiedziałam jej wszystko, co powinna wiedzieć, po czym razem z Alex i Kariną wsiadłyśmy do czarnej limuzyny, która na nas czekała.
- Ale się stresuję… przed wyjściem jeszcze zajrzałam do słownika, żeby nie strzelić żadnej gafy językowej – powiedziała Karina.
Alex zrobiła facepalma, a ja się zaśmiałam. No tak, Karina zawsze była na wszystko przygotowana. Alex widocznie bardzo się nudziła, bo wstała, otwarła klapę w dachu samochodu i wyjrzała. Widziałyśmy ją teraz tylko od pasa w dół.
- Hi Polska! – krzyczała, udając amerykański akcent. – Jeszteszcze cool!
Parsknęłam śmiechem. Dojeżdżając do Spodka, nie wierzyłyśmy własnym oczom. Już przy rondzie stały fanki z transparentami, krzycząc „One Direction”. Kierowca limuzyny, widząc to, objechał spodek i wypuścił nas dopiero przy wejściu tylnym. Podziękowałyśmy, i z niewykrywalną gracją wytoczyłyśmy się z samochodu.
- Boję się, że ich fanki mnie zabiją – powiedziała Karina i stanęła bliżej mnie.
- Powiem ci szczerze… że to całkiem, kurwa, możliwe – mruknęła Alex.
Przełknęłam ślinę i wskazałam głową na wejście.
- To co, idziemy? – zapytałam.
Karina i Alex skinęły głową i we trzy weszłyśmy do Spodka, nie spodziewając się tego, co nas czeka.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


 Przepraszamy, że znowu dość długi czas nie dodawałyśmy rozdziału. Ale rozumiecie... wakacje :) Mamy nadzieje, że przypadł Wam do gustu ten rozdział i wybaczycie nam długą nieobecność. Liczymy na komentarze, które jak zawsze powtarzam motywują do dalszego pisania, miło sie je czyta. Jeżeli macie jakieś uwagi również piszcie, choć mamy nadzieje, że nie ma żadnych błędów. Jeszcze jedna sprawa... nie ukrywamy, że LICZYMY NA WIĘCEJ OBSERWUJĄCYCH :)




  Ola - @olesia129 :) xx

niedziela, 1 lipca 2012

Rozdział 20

Obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Czułam jakby ktoś walił w nią młotkiem. Otworzyłam powoli oczy i od razu je zamknęłam, bo ostre słońce wpadające do pokoju świeciło prosto na mnie. W ciągu tej sekundy, kiedy miałam otwarte oczy, zobaczyłam że za oknem widać było panoramę Katowic. Próbowałam sobie coś przypomnieć ze wczorajszego wieczora. Niestety, ostatnią rzeczą, którą pamiętałam była bójka Alex z Alicją, następnie wypiłam pierwszego drinka, i potem urwał mi się film. Strasznie bolały mnie stopy i kręgosłup. Znów otworzyłam oczy i pomału się podniosłam. Leżałam na łóżku w jakimś białym pomieszczeniu. Wyglądał mi on na zwykły, hotelowy pokój. Pierwsza moja myśl: uprowadzono mnie! Uniosłam brwi i spojrzałam na ekran swojego telefonu. Zobaczyłam na tapecie ucieszoną mordkę Zayna. Uśmiechnęłam się, ale po sekundzie mina mi zrzedła, bo zobaczyłam, że dochodzi 14. Podeszłam do stolika i przeczytałam treść leżącej na nim kartki: "Jesteśmy w jadalni. Słodko spałaś, więc cię nie budziłyśmy. Alex&Annie". Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic i wyprostowałam włosy. Narzuciłam na siebie szybko, to co miałam wczoraj. Próbowałam ubrać szpilki, ale miałam tak spuchnięte stopy, że za nic nie umiałam ich wcisnąć i w końcu dałam spokój. Trochę się pomalowałam pudrem, eyelinerem i maskarą, żeby nie straszyć ludzi i na bosaka wyszłam z pokoju. Na korytarzu, mimo tego, że był sierpień, panował chłód.
W jadalni nie zastałam nikogo, była kompletna pustka. Zadzwoniłam do Alex, do Annie, a potem po kolei do każdego z chłopców. Nikt nie odebrał. Zmówili się, czy jak? Westchnęłam i wyszłam z hotelu. Na ulicach był ogromny ruch, słońce niesamowicie prażyło. Usiadłam na schodach. W jednej ręce miałam szpilki, a w drugiej telefon. Byłam w centrum Katowic. Nie miałam samochodu, żadnej gotówki, ani nawet wygodnych ciuchów. Czułam się beznadziejnie, a głowa mi miała eksplodować. Zamknęłam oczy i próbowałam się skupić na tym, jak wrócić do domu. Z zamyślenia wyrwał mnie ktoś stukający palcem w moje plecy. Odwróciłam się i zobaczyłam Alex i Annie.
- Dziewczyny, szukałam was! - powiedziałam uradowana i wstałam.
- Zostawiłyśmy ci kartkę - powiedziała Annie ze zdziwieniem.
- Nie było was na jadalni.
- Poszłaś do sali po lewej czy prawej stronie od schodów? - zapytała Alex.
- Po prawej.
- Na drugiej serwują jedzenie, głupko. Tamta jest tylko na jakieś śluby, komunie czy inne tego typu pierdoły.
- Skąd mogłam wiedzieć? Ale nieważne, czemu ja się tu znalazłam? Gdzie chłopcy?
- Mieszkam w tym hotelu, a ty obudziłaś się w moim pokoju. Szczerze mówiąc sama nie przypominam sobie za dużo, ale wiem, że chłopcy śpią w pokoju numer 114 - powiedziała Annie i wzruszyła ramionami.
- Dobrze by było ich obudzić. Już po 14 - powiedziałam. Weszłyśmy do budynku i wjechałyśmy windą na 4 piętro.
Zapukałyśmy do pokoju chłopców. Nikt nie otwierał.
- Może już gdzieś wyszli? - zasugerowała Annie.
- Uprzedzili by nas - zauważyłam i zapukałam ponownie.
Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich nagi Harry. Chyba możecie się domyślić w jakie miejsce powędrował wzrok mój, Alex i Annie. No właśnie. Chłopak natychmiast zakrył "to" miejsce dłońmi i uśmiechnął się.
- Cześć dziewczęta - powiedział zakłopotany. - Jak dobrze was widzieć! Wchodźcie!
Weszłyśmy do pokoju, w którym był istny ROZPIERDOL. Nie potrafię tego inaczej nazwać. Po podłodze walały się ubrania, buty, hotelowe mydełka i papier toaletowy. Na stole stało chyba dziesięć pustych puszek po piwie, kilka butelek coli i pudełko po pizzy. Pokój był 4-osobowy, było w nim jedno podwójne łóżko i dwa pojedyncze, więc ktoś musiał spać na ziemi. Na podwójnym łóżku aktualnie spał Zayn, na jednej jedynce siedział Liam i coś robił na telefonie, na drugiej spał Lou, a Niall siedział w łazience i układał włosy. Położyłam się na łóżku obok Zayna i go objęłam. Pachniał trochę perfumami, trochę miętą, a trochę... po prostu Zaynem. Jeździłam po jego plecach, i zwyczajnie rozkoszowałam się tą chwilą. Jakże prostą, ale była chyba jedną z najpiękniejszych w moim życiu. Zayn pomału otworzył oczy i spojrzał na mnie zaspanym wzrokiem. Delikatnie się uśmiechnął i przysunął się do mnie tak, że teraz praktycznie stanowiliśmy jedność. Było mi tak ciepło, błogo i przyjemnie...
- Kocham cię - powiedział cicho.
Przeszły mnie ciarki.
- Ja ciebie też, Zayn - usłyszałam głos Liama.
Spojrzałam na chłopaka. Stał teraz przed lustrem i poprawiał fryzurę, a do niego przyklejona była Annie i całowała go w szyję. Liam nie mógł przestać się uśmiechać. Na łóżku siedział Harry i wpatrywał się w Alex, która mu coś opowiadała. Louis jeszcze pochrapywał, a Niall machał fanom stojącym przed hotelem. Nagle do pokoju ktoś zapukał.
Zayn zwlekł się powoli z łóżka i otworzył drzwi. Do pokoju wszedł wysoki, postawny mężczyzna, może po trzydziestce.
- Tu jesteście! - powiedział po angielsku. - Szukałem was po całym mieście! Najpierw byłem w Siemianowicach, tam gdzie się zatrzymaliście. Potem w Energy 2000, następnie sprawdzałem spodek. Na końcu dowiedziałem się, że jesteście w hotelu. Cholera, odbierajcie te telefony. Jutro dajecie koncert, a wy co? Pojutrze wyjeżdżacie do Krakowa, spotkacie się z fanami, porobicie zdjęcia. Chłopaki, ogarnijcie się! A, tak w ogóle, wszystkiego najlepszego Liam.
- Spóźnione - mruknął chłopak.
- Ważne, że szczere - odpowiedział mężczyzna i usiadł na krześle. - O, ty jesteś pewnie Mary - powiedział do mnie.
Skinęłam głową. Nie miałam pojęcia kim był ten facet i co tu robił.
- Jestem Matt.
A, ten Matt, o którym chłopcy tak dużo opowiadali! Ich menager.
- O, dzień dobry! To co dzisiaj robią nasze gwiazdy?
- Odpoczywają i trzeźwieją.
Zayn się zaśmiał.
- Jesteśmy trzeźwi - powiedział.
- Tak? To co tu robicie? – zapytał Matt.
- No wiesz... Odprowadziliśmy Annie do hotelu i jakoś tak się nam zostało.
- Ja nic nie pamiętam... - powiedziałam. - Cud, że się znalazłam tu, a nie w jakimś rowie na przedmieściach miasta. Byłam tak nawalona, że pewnie nie pamiętałam jak się nazywam.
- Przynajmniej jesteś szczera - powiedział Harry.
Zmierzyłam go wzrokiem.
- Odezwał się abstynent.
Chłopak prychnął i spojrzał na Alex. Ja też się jej przyglądałam.
- Alex masz coś na policzku - powiedziałam. - Jakąś ranę. Zadrapałaś się?
Dziewczyna dotknęła miejsca, na którym widniało czerwone draśnięcie.
- O matko, co to?!
- Alex, przecież ty się wczoraj biłaś z długonogą Alicją o Hazzę! - przypomniałam sobie.
- O matko, i pomyśleć, że byłam wtedy jeszcze trzeźwa...
Dowartościowany Harry uśmiechnął się i pocałował Alex w policzek. Dziewczyna się zarumieniła.
Liam stwierdził, że dzisiejszy dzień spędzi z Annie, więc ja, Alex, Harry, Zayn, Niall i Louis pojechaliśmy limuzyną do domu.
W mieszkaniu nie było nikogo, więc ja, Zayn, Lou i Niall usiedliśmy w salonie.
- Ale mam kaca - powiedział Niall. - Na dodatek chyba się wczoraj całowałem z jakąś laską...
- Ja nie pamiętam prawie nic... - powiedziałam i oparłam się o Zayna.
- Jutro będziemy musieli ćwiczyć przed koncertem, więc rano nas nie będzie jak się obudzisz - powiedział Zayn i pocałował mnie w czoło. - A pojutrze wyjeżdżamy do Krakowa, jesteśmy tam pół dnia i stamtąd na lotnisko Heathrow do Londynu. Więc ty, Alex i Annie będziecie musiały przylecieć same. Może być?
- Jeśli nie ma innej opcji, to w porządku - powiedziałam i uśmiechnęłam się do chłopaka.
Przez resztę dnia oglądaliśmy powtórki polskiego X Factora i mimo tego, że chłopcy nie rozumieli polskiego, to i tak podobało im się jak śpiewają polacy. Poczułam się bardzo dumna, że jestem z tego kraju. Pod wieczór zadzwoniła do mnie mama, że zaraz przyjadą z tatą do domu się przebrać, a potem jadą na jeden dzień do mojej cioci w góry. Podobał mi się taki plan, nie mogę zaprzeczyć. Już o 22 wszyscy byliśmy zmęczeni, nie wiem czemu. Głowa mnie niesamowicie bolała, i sen bardzo dobrze mi zrobił. Poszłam spać, jak zwykle wtulona w Zayna, czując się naprawdę bezpiecznie. I wiedziałam, że to z tym chłopakiem chcę spędzić resztę życia. Byłam za młoda na takie wyznania? Może, ale to właśnie Zayn dał mi miłość.

Wiesz, że będę 
Twoim życiem, twoim głosem, twoim powodem do bycia
Moja miłość i moje serce 
Oddychają dla tego momentu.


_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

mam nadzieję, że wam się podoba :) Liczę na komentarze i pozdrawiam!

Marta xx





niedziela, 24 czerwca 2012

Rozdział 19 + info

! Po przeczytanie rozdziału przeczytajcie proszę info pod spodem.

~~
- Bądźcie w klubie punktualnie - powiedziałam do telefonu. - Zayn, to ważne.
- Dobra, o 19. Będziemy na czas - odpowiedział chłopak.
Rozłączyłam się i podeszłam do Nialla i Harry'ego, którzy dekorowali salę balonami.
- Balony. Serio? - zapytałam z sarkazmem.
- Liam uwielbia balony! To niby niuanse, a jednak są takie ważne. To dobre feng shui na ten wieczór - powiedział Harry, męcząc się z umocowaniem balona do kolumny.
- Może zrobimy jeszcze kinder bal, mini disco i zaprosimy klauna!
- Dobry pomysł! Chociaż nie, Liam nie przepada za klaunami - mruknął Niall.
- W porządku, balony przeboleję - powiedziałam i poszłam do łazienki.
Spojrzałam w lustro. Widać było po mnie, że byłam zdenerwowana. Była godzina 18:38, wszyscy już czekaliśmy w klubie na Liama i Zayna. Poprawiłam makijaż, podciągnęłam sukienkę i wzięłam głęboki wdech. Klub nie był wynajęty, mieliśmy tylko osobny, odgrodzony kąt. Było nas w końcu tylko osiem sztuk, więc bez sensu byłoby wynajmować cały klub. Miałam tylko nadzieję, że nie stanie się nic złego, bo wiadome było, że fanki chłopców potrafiły być irracjonalne i niebezpieczne. Do łazienki weszła Alex.
- Fanki chyba nie wiedzą, że są tu chłopcy - powiedziała. - W każdym razie nie ma aż tak dużo ludzi.
- Może się jeszcze zejdą, jest wcześnie.
- Kurczę, nie opina mnie ta kiecka? - zapytała przyjaciółka obracając się tyłem do lustra i gapiąc się przez ramię w swoje odbicie.
- Wyglądasz jak milion dolarów!
- Wolałabym je mieć, niż wyglądać - mruknęła i zarzuciła włosami.
- No, dobra. Idziemy na salę? Musimy jeszcze obbadać jakie tu mają driny i odebrać pizzę. Będą 4 duże. Jak myślisz, starczy?
- No pewnie! Chyba, że Niall jest dziś bardzo głodny... A tak w ogóle, to widziałaś Annie? Szukałam jej, ale chyba jeszcze nie dotarła.
- Dzwoniłam już, powiedziała, że coś załatwia i zaraz będzie. Oby była przed Liamem i Zaynem. To ma być niespodzianka.
- A gdzie masz album? - zapytała Alex robiąc dziwne miny do lustra i poprawiając szminkę na ustach. Spojrzałam na nią ze współczuciem. - No co? - zapytała i oparła się o ścianę.
- Album ma Louis. Tylko on wziął torbę, i cały czas ma ją przy sobie, więc schował tam nasze dzieło.
- Spoko - Alex przygryzła wargę.
Znałam ten tik od Zayna, więc wiedziałam, że przyjaciółka albo się stresuje, ukrywa coś lub jest wkurzona. Przestałam się przeglądac w lustrze i zapytałam:
- Ej, o co chodzi?
- Nie ważne.
- Bardzo ważne! Ostatnio mi nie powiedziałaś ważnej rzeczy i dowiedziałam się o tym jak byłam w trzy dupy upita.
- Chodzi o mnie i Harry'ego.
- Spaliście ze sobą?!
- Nie, masz mnie za dziwkę? Nawet nie wiem czy jesteśmy ze sobą! Co prawda całowaliśmy się, no i dobrze się nam rozmawia. Ale on raz jest miły, czuły i w ogóle, a na drugi dzień prawie mnie nie zauważa i traktuje jak zwykłą kumpelę. Myślałam, że to kobiet się nie da zrozumieć!
- Koleś jest psychiczny. Nie, ale tak poważnie, to po prostu z nim porozmawiaj, szczerze. Powiedz, że nie rozumiesz jego toku myślenia i sama nie wiesz, czy jesteście ze sobą, czy może to była tylko taka krótka "przygoda".
- Postaram się z nim pogadać. Ale nie wiem, czy to przejdzie - powiedziała i westchnęła.
Wyszłyśmy z łazienki i szczeny nam opadły. W klubie było tyle ludzi, że nie było wolnego centymetra kwadratowego. Przecisnęłyśmy się przez tłum. Nagle moja przyjaciółka stanęła. Odwróciłam się i zobaczyłam jakąś obcą dziewczynę krzyczącą coś do Alex. Ta jej odpysknęła, chwyciła mnie za rękę i pociągnęła w kierunku miejsca, w którym mieliśmy świętować urodziny.
- Kto to był? - zapytałam przyjaciółkę.
- Nie ważne, zapomnij o tym.
Dochodziła 18:50, a Annie nadal nie było. Usiadłam na podświetlanej, nowoczesnej kanapie. Na stoliku przede mną stał szampan, kieliszki i symbolicznie - mały tort. Uśmiechnęłam się. Obok mnie siedział Harry i Niall, a Louis stał przy barze i gdzieś dzwonił. Czułam jak muzyka buzuje mi w uszach i przypomniał mi się wieczór, kiedy Alex powiedziała mi, że może być w ciąży. Otrząsnęłam się, bo ktoś zaczął potrząsać moim ramieniem. To był Harry
- Ej, Mar, żyjesz? Liam i Zayn zaraz tu będą. Idę ich przyprowadzić, żeby się nie zgubili, a wy tu bądźcie i czekajcie. - Skinęłam głową i rozglądnęłam się wokół siebie.
 Niall, Louis, Alex... A gdzie Annie? Miała tu być przed 19! Wypuściłam powietrze. Louis wyciągnął z torby album i położył na stoliku. Nagle zobaczyłam jak w oddali przez tłum, przeciskają się Harry, Zayn a za nimi Liam.
- Wszystkiego najlepszego! - krzyknęliśmy razem, kiedy chłopcy już do nas doszli.
- Żebyś już na zawsze był taki zajebisty, jaki jesteś teraz! - powiedział Niall.
Liam stał jak wryty i nie wiedział co powiedzieć. Uśmiechnięta, wręczyłam mu album i powiedziałam:
- Nie wiedzieliśmy, co mamy ci kupić, więc postanowiliśmy zrobić coś sami. Mam nadzieję, że ci się spodoba. To prezent od nas wszystkich.
- Jesteście niesamowici - powiedział chłopak.
Usiedliśmy i zaczęliśmy oglądać album, kiedy nagle zadzwonił do mnie telefon; była to Annie. Wstałam z kanapy i odeszłam tak, żeby nikt mnie nie słyszał i odebrałam.
- Gdzie ty jesteś? - syknęłam. - Liam już tu jest.
- Mary! Weź resztę i wyjdźcie przed klub! Ale szybko, to ważne.
Westchnęłam i powiedziałam to innym. Wyszliśmy więc prędko przed klub. Stała tam podekscytowana Annie. Kiedy Liam ją zobaczył, opadła mu szczęka. Podszedł do niej i zaczęli się całować.
- Ej, patrzcie! - powiedziała Alex i wskazała na niebo.
Wszyscy spojrzeliśmy w górę i zobaczyliśmy na niebie kolorowy napis: Wszystkiego najlepszego, Liam! Spojrzałam na Annie i wymówiłam bezgłośnie: "Ty to załatwiłaś?". Skinęła głową i wtuliła się w Liama, który teraz podążał wzrokiem za znikającym napisem na niebie. Po chwili się odezwał:
- To jest chyba najlepszy prezent na świecie!!!
Wszyscy teraz staliśmy szczerząc do siebie ryje. Porobiliśmy kilka fotek i wróciliśmy do środka. Alex w objęciach Harry'ego, Annie w objęciach Liama, Niall w objęciach Louisa, a ja za rączkę z Zaynem. Nagle zobaczyłam, że ta sama dziewczyna, która zaczepiła Alex wcześniej, znów do niej coś mówiła. Alex pokazała, że nie słyszy, na co tamta do niej podeszła i krzyknęła, tak głośno, że nawet ja usłyszałam:
- Odpierdol się od Harry'ego! On jest mój, czy tego chcesz, czy nie. Zdzira!
Wtedy zrozumiałam, że ją znam. Ze szkoły. Wredna, uważająca się za niewiadomo kogo wysoka brązowo włosa dziewczyna o imieniu Alicja. Nigdy jej nie lubiłyśmy i miałyśmy z nią na pieńku. Harry stał teraz obok mnie zdziwiony. Moja przyjaciółka podeszła do Alicji jeszcze bliżej, tak, że dzieliło je teraz tylko kilka centymetrów. Ja, Harry, Zayn, Niall, Louis, Liam i Annie staliśmy kilka kroków dalej i obserwowaliśmy całe zajście.
- Jak mnie nazwałaś? - zapytała spokojnie Alex.
- Zdzirą. Głucha jesteś?
Jeśli chodzi o Alex, to nie można do niej podskakiwać. Jak to mówią, "nie dała sobie w kaszę dmuchać". Wiedziałam o tym, i widziałam już zakończenie tej "pogawędki".
- Spoko, bądź sobie z Harrym. Ale wiesz, ja go znam i nawet z nim mieszkam! Więc oceń sama, kto ma większe szanse - powiedziała Alex.
Reszta wydarzeń działa się tak szybko, że tylko kiwałam głową i przenosiłam wzrok z Alex na Alę, i na odwrót. Zobaczyłam jak Ala daje plaskacza mojej przyjaciółce, a ta druga ciągnie przeciwniczkę za włosy. Zaczęły się szarpać. Wszyscy ludzie wokół nich patrzyli, jakby było to jakieś ciekawe show w telewizji. Alex, nie owijając w bawełnę, wykręciła dziewczynie ręce, tak, że tamta nie umiała się poruszyć. Ala zaczęła się wyrywać, ale po chwili dała spokój. Alex w  końcu ją puściła i powiedziała:
- Spróbuj jeszcze raz - Ala zerknęła na nas wszystkich z pogardą i pobiegła w stronę łazienki.
Wszyscy staliśmy z rozdziawionymi paszczami i wpatrywaliśmy się w Alex.-
 No co? - zapytała. - Ma dziwka za swoje.
- To było ZAJEBISTE! - powiedział Liam.
Harry podszedł do niej i zaczęli się całować. Robiło się gorąco. Chyba był to czas, żeby się napić.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Chciałabym Was prosić o komentowanie, czy wam się podoba, czy coś sie nie podoba? Statystyki bloga nie są małe, ale komentarzy jest na prawdę nie wiele. Marcie na pewno zrobiło by się miło gdyby przeczytała kilka waszych opinii, motywowało by ją to do dalszego pisania!
Moim zdaniem te opowiadanie jest pro elo, a szczególnie uwielbiam ten rozdział! Więc bardzo Was proszę - komentujcie ! :))


                                                                                            Ola, xx.





piątek, 8 czerwca 2012

Rozdział 18 | I'm sorry!

Siedziałam z Louisem na podłodze w moim pokoju i ozdabiałam stronę tytułową. Lou wybierał na komputerze zdjęcia, a potem je drukował. Było po 23, a tylko on zwrócił się do mnie z pomocą, bo bym musiała robić to sama. Niall i Zayn nadal siedzieli w salonie, nawet bałam się zajrzeć co się tam działo. Mimo tego, że Lou najtrzeźwiejszy nie był, to kojarzył jeszcze jakie zdjęcia się nadają i jak je wydrukować.
- Ciekawa jestem jak my zdążymy to wszystko zrobić - mruknęłam. - Już jutro urodziny Liama, a my nie mamy prawie nic...
- Hej, spokojnie... Jeszcze pomogą nam Hazz i Alex. Muszą tu przyjść jutro i nam pomóc jak Liama nie będzie w domu. Co będzie trudne, bo on nie wychodzi nigdzie sam - powiedział Louis, gapiąc się w ekran laptopa.
- Więc któryś z was będzie musiał go wyciągnąć... na przykład na jakieś kręgle, czy coś.
- Proponuję, żeby poszedł z Zaynem.
- Proponuję, żeby poszedł z tobą, gdyż Zayn musi też pomóc coś robić. Ty już mi tyle pomogłeś, a Zayn tylko siedzi i chleje.
- Oj tam, z chęcią będę ci pomagał. Choćbyśmy mieli wstać jutro o 6 rano i robić to do ostatniej minuty. Zayn niech odpoczywa, jak dzisiaj fanki go napadły, to myślałem, że go uduszą - Louis się wzdrygnął.
- Nie wnikam.
Po pół godzinie strona tytułowa wyglądała już naprawdę dobrze, a wszystkie zdjęcia zostały wydrukowane.
- Dobra robota, Lou. Idę zobaczyć co z resztą - powiedziałam i poszłam do salonu.
Zayn oglądał teledyski w telewizji, Niall jadł kanapkę, a mojego taty nie było.
Matko, mam nadzieję, że nie wyskoczył przez balkon!
- Poszedł już spać - powiedział Naill, wyprzedzając moje pytanie.
Odetchnęłam i przysiadłam na oparciu kanapy. W salonie był istny rozgardiasz. Krzesła były rozwalone po całej powierzchni pokoju, na stole nie było wolnego milimetra kwadratowego. Do pomieszczenia wszedł Louis.
- Dobra, no to sprzątamy - powiedział i zaczął ustawiać krzesła.
- Lou, nie musisz - powiedziałam.
- Dlaczego? To myśmy tu nabałaganili. Zayn, Niall, ruszcie dupy i mi pomóżcie.
Chłopcy niechętnie wstali i zaczęli zanosić szklanki, talerze i puste butelki do kuchni. Ja też się przyłączyłam; wywietrzyłam pokój, wyłączyłam telewizor, rozłożyłam i pościeliłam chłopcom kanapę.
Kiedy już skończyliśmy sprzątać, życzyłam im dobrej nocy i poszłam z Zaynem do mojego pokoju.
- Zayn, jutro wstajemy o 8 i robimy album, ale ty zabierasz Liama na kręgle i wracacie dopiero na obiad, a potem jedziemy do klubu. Ja i reszta będziemy tam już wcześniej, żeby zbadać teren i zamówić jedzenie. No wiesz, żebyśmy się nie otruli, bo będzie trochę kijowo, jak na przykład przed koncertem dostaniecie wszyscy biegunki, haha - nawijałam i przebierałam się w piżamę. - Jak myślisz, zorientuje sie, co dla niego szykujemy? Zayn?...
Odwróciłam się w stronę łóżka i zobaczyłam śpiącego Zayna. Nie wiedziałam, że jestem aż taka nudna!
Zgasiłam światło i położyłam się obok niego. Zayn chrapał z otwartą buzią i zajmował 3/4 łóżka. Jechało mu wódą, ale nie zważając na to, przytuliłam się do niego i zasnęłam.
Rano obudziło mnie radosne podśpiewywanie Zayna, dochodzące gdzieś z głębi mieszkania. Obok mnie łóżko było pościelone. Usiadłam, przeciągnęłam się i spojrzałam na zegar; była 7:32.
- Mmm, co tu tak ładnie pachnie? - zapytałam, wchodząc do kuchni i gdy zobaczyłam Zayna, stojącego przy patelni, myślałam, że umrę. Był w samym fartuszku! Bez majtek! Zatoczyłam się i wzięłam głęboki wdech.
- O, Mary! Nie wiedziałem, że tak wcześnie wstaniesz. Nie przeszkadza ci to, że się nie ubrałem, nie?
Otworzyłam buzię i natychmiast ją zamknęłam. W sumie dlaczego miałoby mi to przeszkadzać?
- W sumie to się ubrałeś. W fartuch mojej mamy. Ale nie powiemy jej - powiedziałam i dałam mu buziaka w policzek. - Robisz śniadanie, o jak miło!
- Chciałem ci zrobić niespodziankę. Twoi rodzice wyszli do pracy, więc zaczaiłem się do kuchni. Chyba dziesięć minut szukałem patelni, ale dla chcącego nic trudnego. Louis i Niall jeszcze śpią.
- No to będą musieli za niedługo wstać. Album sam się nie zrobi, a urodziny Liama już dzisiaj! - powiedziałam podekscytowana.
- Zabiorę go gdzieś - powiedział i nałożył pierwszy omlet na talerz.
- Ej, Zayn, ale nie na drinka. W klubie i tak się uchlejemy - powiedziałam i klasnęłam. - Boże, jak ja dawno nie byłam na żadnej imprezie! A w ogóle, Zayn. Spotkałyśmy wczoraj Annie w galerii handlowej. Wiesz coś o tym?
- No patrz, wypadło mi z głowy! Annie przyleciała do Polski na urodziny Liama. Zapomnieliśmy wam powiedzieć...
- Taki... szczególik! - powiedziałam i pokazałam małą odległość palcami.
- No, taki tyci, tyci - powiedział Zayn i oparł się o blat.
- Liam się jescze nie domyślił?
- No co ty, on nie kojarzy co się dookoła niego dzieje. Jest tak zafascynowany pięknymi polkami, że chyba nie będzie zadowolony, że Annie przyleciała - zażartował chłopak.
Roześmiałam się.
- Jesteśmy aż takie czarujące?
- Mało powiedziane - powiedział cicho i przysunął się do mnie.
Zaczęliśmy się całować, a ja się zorientowałam, że on jest prawie nagi. Dobra, spokojnie. Oderwałam się i zmierzwiłam mu włosy.
- Zaraz nam śniadanko wystygnie. Idę obudzić chłopców i jemy - powiedziałam.
Po śniadaniu zajęliśmy się albumem. Zayn też pomagał przez jakąś godzinę, potem stwierdził, że zadzwoni do Liama i się umówią, pół godziny później do drzwi zadzwonił Liam.
- Sto lat! - wykrzyknęliśmy wszyscy, witając go w drzwiach.
- Woah, jakie powitanie! Dzięki - powiedział chłopak i wszedł do mieszkania. - Zayn, gotowy? Gdzie mnie zabierasz? A w ogóle czemu wy nie idziecie? - zwrócił się do nas.
- Errr... Niall się nienajlepiej czuje - powiedziałam i spojrzałam na chłopaka. Niall w sekundzie się zwinął i złapał za brzuch, udając, że go boli.
- Tak, chyba wczoraj za dużo zjadłem - jęknął. - Mar, Zayn i Louis muszą się mną zająć...
Uśmiechnęłam się i pchnęłam Zayna do wyjścia.
- No, to papa, bawcie się dobrze! - powiedział Louis, a ja zamknęłam drzwi za Liamem i Zaynem.
Dałam piątkę Louisowi i Niallowi.
Alex i Harry zjawili się pół godziny później.
- Dobra, to co mam robić? Ostrzegam, że nie jestem najlepszy w rzeczach manualnych - powiedział Harry, kiedy już mu pokazałam, ile zdążyliśmy zrobić.
Alex już siedziała na łóżku i wycinała coś z papieru kolorowego. Niall i Louis pisali różne anegdoty w albumie, a ja próbowałam pokazać Harry'emu jak składać z papieru serca. Album dokończyliśmy w ciągu kolejnych 4 godzin. Wyglądał genialnie, widać było, że zrobiony został prosto z serca. A właściwie, prosto z serc. Jesteśmy zgraną paczką, to trzeba przyznać.


________________

Ej serio? już 8 czerwca? Ktoś sobie chyba żartuje..
czas tak szybko mija.. po prostu nie wierzę.
genralnie ostatnie dni spędzam na placu.
poznałam spoko ludzi z mojego osiedla
i SĄSIADA, który jest zajebisty <3 ale prawie go nie widuje xd
trudno. w każdym razie: macie, czytajcie to gówno :D
ja oglądam Euro, i spadam potem na plac.
myślę , że poland wygra!
O KURWA WŁAŚNIE BYŁ GOL!!!!
DLA POLSKI
hahahah
LEWANDOWSKI <3!!!!!!!!! 


pa dziubasy :)